Homilia o Eucharystii – ks. Seweryn Puchała 21 IV 2020

Eucharystia to jak wiemy centrum życia każdego chrześcijanina. Eucharystii towarzyszą święte znaki. Znak to coś, co odnosi nas do konkretnej rzeczywistości, ją nam wskazuje. Rzeczywistości, którą musimy rozumieć, w której musimy trwać, żeby te znaki do niej nas odniosły. Inaczej nic dla nas nie będą znaczyły, będą dla nas zbiorem pustki. Teraz, w okresie wielkanocnym mamy większą szansę to rozumienie pogłębić, gdyż żyjemy w pełni tych znaków. Pierwszym takim znakiem jest słowo Liturgia, które pochodzi z języka greckiego, które oznaczało “dzieło wspólne”, powiedzielibyśmy nawet dzisiejszym językiem “czyn społeczny, coś na rzecz większej wspólnoty”, np. wspólne budowanie mostu. I to dzieło wspólne dzieje się przynajmniej na dwóch płaszczyznach, niezwykle ważnych, których nie możemy w żaden sposób pominąć, jeśli chcemy uczestniczyć w Eucharystii. 

Pierwszy to współpraca człowieka z Bogiem. W czasie ofiarowania, kapłan modli się tymi słowami: “Błogosławiony jesteś Panie Boże wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy chleb, który jest owocem ziemi i pracy rąk ludzkich. Tobie go przynosimy, aby stał się dla nas chlebem życia”. Bóg daje wzrost, ale człowiek współpracując z Bogiem, otrzymuje chleb. To niezwykle ważny symbol. Bóg nie przemienił pszenicy w swoje Ciało. Nie przemienił wody w swoją Krew, ale właśnie chleb i wino. Bardzo proste znaki, ale jednak wymagające współpracy.  

Drugi wymiar to współpraca człowieka z człowiekiem. Ludu wiernego z kapłanem. Eucharystia nie jest dziełem jednego aktora, jest wspólnym wydarzeniem, wspólną rzeczywistością. Nie chodzi o to, żebyśmy się w czasie Eucharystii popisywali jak na scenie, księża-gwiazdorzy, rockowa msza św. My powinniśmy liturgię przeżywać, kto jak kto, ale czciciele św. Królowej Jadwigi doskonale to rozumieją. Bowiem ona rozumiała co to znaczy przeżywać, rozmawiała z Chrystusem, nie tylko patrzyła. Rozmowa to nie monolog w czasie mszy św. Nie ma monologu kapłana, jeśli jest msza św. z ludem, jest dialog kapłana z ludem Bożym.  

I jest to wielki smutek, myślę, że nie tylko kapłana, choć jego dotyka bezpośrednio, ale wielki smutek całej wspólnoty Kościoła, kiedy przydarza się coś, co przydarzyło się mnie – kilkumiesięcznemu wtedy kapłanowi. Było to podczas ślubu, wyszedłem do ołtarza, para młoda siedziała przed ołtarzem, myślałem, że to kwestia ich zdenerwowania, ale niestety później, dowiedziałem się, dlaczego. Po wstępnym pozdrowieniu “Pan z wami” nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Nie tylko z ust pary młodej, co można byłoby jeszcze faktycznie tłumaczyć tremą, zdenerwowaniem, ale wszystkich zebranych ludzi. I tak ta msza trwała do samego końca. Nikt z zebranych wtedy w kościele nie wiedział ani co odpowiedzieć, ani kiedy należy siedzieć, stać, a kiedy klęczeć. Niezwykły smutek. Dla tych ludzi Eucharystia niestety nic nie znaczyła. Znaki, które im towarzyszyły były znakami nieodwołującymi, były dla nich zbiorem pustym. Przez jakąś część mszy św. zadawałem sobie pytanie “po co oni tutaj przyszli? przecież są ludźmi niewierzącymi, dali tego świadectwo”. Nawet w dzisiejszej Ewangelii słyszeliśmy, że mówimy co wiemy i o tym świadczymy, co widzieliśmy. I tak było z tymi ludźmi.  

Dlatego bardzo ważne jest to, byśmy uczestniczyli w Eucharystii, nie tylko na nią patrzyli, tylko właśnie uczestniczyli. Eucharystia, dziękczynienie, łamanie chleba, uczta niebiańska, dwa podstawowe znaki – chleb i wino. Jesteśmy wspólnotą z Bogiem, jesteśmy wspólnotą ze sobą, nie wszyscy upieczemy chleb – potrzebujemy mąki, wody, pieca. Samowystarczalność to pycha. Na Eucharystii muszę uznać swoją zależność, muszę uznać, że czegoś potrzebuję. Człowiek samowystarczalny nie potrzebuje ani niczego, ani nikogo. Jeśli potrzebuje zbawienia to zbawi sam siebie. To oczywiście ułuda szatana, dlatego Eucharystia jest nieustającym dziękczynieniem. Pycha nie dziękuje, a jeśli, to tylko samej sobie. W Eucharystii daję się zaprosić Bogu, odpowiadam na to zaproszenie i za nie dziękuję. Wyrazem tego są dwa podstawowe znaki. Jest ich oczywiście dużo więcej, jak dialog, o którym wspomniałem, jak śpiew, organy. Ja chciałbym się skupić tylko na tych dwóch prostych znakach – chlebie i winie. 

Nie tak dawno przeżywaliśmy Wielki Czwartek, dzień ustanowienia Eucharystii. Na krótko przed śmiercią podczas Ostatniej Wieczerzy Pan Jezus pozostawił nam swój testament miłości w znaku chleba i wina. Jak było to w powszechnym wtedy zwyczaju, połamał chleb i podał swoim uczniom. Istotną różnicą były jego słowa, przy pomocy których nadał tej ceremonii zupełnie nową treść “Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje”. Tłumacząc można powiedzieć inaczej “oto Ja jestem całkowicie dla was, tak jak potrzebujecie chleba, aby podtrzymać życie fizyczne, tak potrzebujecie i mnie jako pokarmu dla ducha na dalszej drodze życia”. Łamanie chleba, jakie odbyło się podczas Ostatniej Wieczerzy jest także znakiem zwiastującym bliską już śmierć naszego Pana. Na wschodzie po dziś dzień łamie się chleb, rozrywa się bochenek chleba. Podobnie i Jezus, łamiąc chleb, aby móc rozdawać go uczniom, zostaje rozerwany przez śmierć, stając się tym samym w Eucharystii niewyczerpalnym źródłem duchowego pokarmu. Od tamtej chwili każdego dnia niezliczoną ilość razy rozbrzmiewają w całym Kościele słowa “Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje”. Uczestniczący w liturgii przemiany chleba w Ciało Chrystusa, człowiek-chrześcijanin powinien także się przemieniać dla innych, którzy potrzebują wsparcia i wspólnoty. Mamy stawać się dobrzy jak chleb. Zresztą w niektórych krajach, niektórych narodach mówi się o kimś dobrym, że jest dobry jak chleb. 

Być może właśnie w dzisiejszych czasach, czasach epidemii, powinniśmy być dla siebie dobrzy jak chleb. To niezwykłe czasy, w których możemy sprawdzić to jak bardzo jesteśmy ludźmi wspólnotowymi, jak bardzo jesteśmy otwarci na przemieniającą, zbawienną działalność Eucharystii w nas.  

Chleb był długo jednym z najważniejszych artykułów spożywczych. Dzisiaj już tego tak nie czujemy. Dziś jego rola znacznie spadła. Chleb być może nawet jest jedną z ostatnich pozycji na bogatej liście zaopatrzenia. Dzieci, które zabierają chleb na drugie śniadanie do szkoły, często wyrzucają go do kosza. Zresztą teraz w czasie narodowej kwarantanny można zobaczyć zdjęcia, na których chleb wylądował w koszu, bo ktoś bez namysłu nakupił go za dużo. Jeszcze w niektórych domach istnieje bardzo piękny zwyczaj rozpoczynania nowego bochenka chleba od znaku krzyża. Chleba nie marnują tylko ci, którzy przeżyli głód. Często, jeśli możemy jeszcze spotkać ludzi starszych, którzy przeżyli II wojnę światową, to możemy zobaczyć ich niezwykły szacunek do chleba, oni kiedyś w życiu zaznali braku chleba, braku pożywienia. Dlatego szanują każdą kromkę, każdy okruch. W wielu, na szczęście jeszcze, domach, ale na nieszczęście tylko osób starszych lub w średnim wieku, ale już na pewno nie młodych, chleb się szanuje i chleba nigdy się nie wyrzuca do kosza.  

Kolejnym bardzo ważnym znakiem, choć w naszym kraju nie aż tak czytelnym jest wino. W Palestynie czasów biblijnych, wielkość posiadanej winnicy była kryterium określającym stan zamożności danej rodziny. Prorocy zaś przepowiadali nadejście ery mesjańskiej jako czasu pokoju, wypełnionego niezakłóconym spoczynkiem w cieniu winnej latorośli i drzew figowych. Winnica zaopatrzona ponadto w tłocznię jest w Biblii symbolem narodu izraelskiego, sam Bóg jest jej Panem i właścicielem. Psalmy mówią nam o winie, które rozwesela serce ludzkie, w Księdze Mądrości Syracha czytamy “wino dla ludzi jest życiem, jeśli pić je będziemy w miarę”. W pozabiblijnych religiach dalekiego wschodu wino uchodziło za symbol wiecznej młodości. W alfabecie sumeryjskim zaś liść winnej latorośli był znakiem pisarskim dla oznaczenia słowa “życie”. 

Istotą przesłania Jezusa Chrystusa było napełnienie nowych bukłaków nowym winem. Pamiętamy pierwszy cud Pana Jezusa w Kanie Galilejskiej. W czasie Ostatniej Wieczerzy Pan Jezus mówi “Bierzcie i pijcie, to jest Krew moja”. Krew to życie, wino to życie. Chleb to życie. Jezus oddaje swoje życie za nas, a jednocześnie obdarowuje nas życiem pod postaciami chleba i wina. Wino spożywane podczas uczty Eucharystycznej symbolizuje również życie wieczne, o którym Jezus mówi “odtąd nie będę już pił z tego owocu winnego krzewu, aż do owego dnia, kiedy pić go będę z wami nowy, w królestwie Ojca mojego.  

Wino może stać się narkotykiem, może być nadużywane, może także być środkiem i źródłem prawdziwej radości, o którym często wspominali Ojcowie Kościoła. Chrześcijanin to nie tylko człowiek, któremu przypada w udziale spożywanie wina naturalnego czy Eucharystycznego. Sam powinien stać się jak on. “Ja jestem krzewem winnym, wy latoroślami” powiedział Jezus na pożegnanie do swoich uczniów, a tym samym do wszystkich chrześcijan, którzy zasługują na to imię. Być nowym winem, potrafić zapalić i ożywić zmęczone społeczeństwo, to niezwykłe zadanie.  

Być może właśnie szczególnie dla nas w tym czasie, w tym czasie, w którym tak bardzo potrzebny jest drugi człowiek, w którym tak bardzo potrzebni są świadkowie. Dobrze wiemy czym wypełniane jest życie publiczne, większość przekazów to głównie bardzo złe albo tylko złe wiadomości. Ludzie potrzebują dobrej nowiny, potrzebują tych, którzy przemienieni Eucharystią zaniosą im nadzieję, zaniosą im radość na lepsze jutro. Być może właśnie dzięki temu świadectwu sami uwierzą i kiedyś przyjdą na Eucharystię, kiedyś będą z niej czerpać.

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Rekolekcje Sodalicji św. Jadwigi królowej. Biecz 30-31 III 2019

Bardzo często mszę św. o św. królowej Jadwidze kończy śpiew „Świętością zdobna królowo Jadwigi módl się za nami”. Jadwiga jest w niej chwalona jako pełna cnót. Właśnie one nas zajmą w rekolekcjach, które z Bożą pomocą rozpoczynamy.

Jedną z najcenniejszych pamiątek po św. Jadwidze jest racjonał. W najstarszym inwentarzu katedry na Wawelu z 1563 r. napisano: „Racjonał albo paliusz wykonany z drobnych pereł z herbami Królestwa Polskiego i Królestwa Węgier z napisem wyszytym złotymi nićmi: doctrina, veritas, prudentia, simplicitas i temperantia”.

Doctrina – nauka, Veritas -prawda, Prudentia – roztropność, Simplicitas – skromność, Temperantia – wstrzemięźliwość.

Racjonał biskupi nawiązywał do szaty żydowskiego arcykapłana. W Księdze Wyjścia w rozdziale 15 czytamy polecenie Boga skierowane do Mojżesza na rzecz arcykapłana Aarona. „Uczynisz mu pektorał. Wykonają go biegli tkacze, tak samo jak efod”. Będzie kwadratowy i na dwoje złożony. Umieścisz na nim drogie kamienie. Kamienie te otrzymają imiona synów Izraela. Będzie ich 12 według 12 pokoleń. Racjonał królowej Jadwigi był wykonywany dla biskupa krakowskiego. Podkreślał dwie cnoty: wiedzę i prawość. Biskup krakowski miał wyróżniać się wiedzą i prawością. Ale obok nich są jeszcze trzy inne: roztropność, umiarkowanie i skromność. Na kilku zachowanych racjonałach europejskich zapisane są, albo cnoty boskie (wiara, nadzieja i miłość),  albo cnoty ludzkie (roztropność, sprawiedliwość, męstwo i umiarkowanie), albo pojedyncze zdania biblijne. Jadwiga zamieściła dwie cnoty kardynalne: roztropność i umiarkowanie oraz skromność.

W kolejnych konferencjach omówimy te trzy cnoty: roztropność, umiarkowanie i skromność/zwyczajność.

Prudentia – roztropność

1.

Roztropność należy do czterech cnót podstawowych. Nazywamy je niekiedy kardynalnymi. Nazwa kardynalne pochodzi od łacińskiego słowa cardo i oznacza zawias. Są to więc cnoty zawiasowe. To na zawiasach wiszą drzwi i okna. To na zawiasach tych czterech cnót wisi nasze życie duchowe. Roztropność jest pierwszą z cnót. Nazywana jest woźnicą wszystkich cnót.

Co to znaczy być roztropnym. To pytanie postawił sobie w starożytności Seneka. Seneka odpowiedział: Być roztropnym to umieć przewidywać, a dalej być roztropnym to być przezornym i zapobiegliwym.  Według Arystotelesa jest to umiejętność rozdzielania tego co jest właściwe, od tego co jest niewłaściwe. I to zarówno w ogólności jak i w poszczególnym przypadku. Wróćmy do Seneki i jego wykładu o roztropności.

Roztropność jest, powinna być, cechą ludzi dorosłych, ludzi odpowiedzialnych. Brak roztropności często towarzyszy dzieciom i młodzieży. Przewinienia są dzieciom darowane, ponieważ nie mają jeszcze cnoty roztropności.

Człowiek roztropny to ktoś, kto ma umiejętność rozeznawania sytuacji, przewidzenia niebezpieczeństwa, znajdowania środków zaradczych, podejmowania decyzji. Roztropność jest wiedzą o tym co należy czynić, a czego unikać. Na to czy jesteśmy roztropni czy też nie wskazuje nasz stosunek do zniewag. Człowiek roztropny nie może czuć się znieważonym. Zniewagę odczuwają ci, którzy skupieni są na sobie, ten kto jest drażliwy na każde słowo, a zwłaszcza na obelżywe. Są prawdziwe utrapienia i mocne ciosy, to z nimi powinniśmy się mierzyć. Roztropność pomaga pokonać strach. Nasze strapienia są albo prawdziwe, albo urojone. Roztropność pomaga nie dręczyć się przypuszczeniami branymi z pogłosek. My często nieroztropnie podążamy za opiniami i dlatego niekiedy nawet czcze pogłoski bardziej nas niepokoją niż wieści prawdziwe. Człowiek roztropny starannie bada sprawę. Wie, że nieszczęścia przychodzą nieoczekiwanie, wie też, że wiele nieszczęść oczekiwanych wcale nie następuje. Wie, że w niczym nie pomoże występowanie przeciw bólowi, który i tak dokuczy gdy nadejdzie. Zamiast czekać na złe wiadomości, człowiek roztropny liczy na lepsze, które nadejdą. Wie, że nie należy bać się trudności, ale że z trudnościami trzeba się mierzyć i je pokonywać. Wie, że smutki i zmartwienia co pewien czas nas nawiedzają, ale wie też, że musi nad nami panować, że nie może dopuścić do tego, by one nad nami zapanowały. Wyrazem braku roztropności jest zadręczanie się smutkiem. Człowiek roztropny nie poddaje się smutkowi. Człowiek roztropny nie zabiega o to, by łagodzić swoje wady, ale walczy o to, by się ich pozbyć. Wie, że jeśli zostawi korzeń, to z tego korzenia wypuszczą się kolejne liście wad, które będą mu przeszkadzać. Wie, że jeśli pozwoli działać skłonnościom do złego, to już przegrał, bo jest ich zbyt wiele, ich wielość go porwie i zatopi. Są one bowiem jak górski potok. Człowiek roztropny wie, że kilka skłonności do złego, nawet jeśli są temperowane ma większą moc niż tylko jedna z nich. Wie, że rzeczy zgubne nie mają miary.

Roztropność to umiejętność, która odnosi się do życia, ale także odnosi się do naszego stosunku do śmierci. Cechą roztropności jest także pogodzenie się z odchodzeniem, z koniecznością śmierci. Człowiek roztropny ma świadomość, że to co zostało powołane do życia, kiedyś umrze. Roztropny ojciec wie, że jego syn również kiedyś umrze.

2.

Cnotę roztropności w Piśmie św. chyba najlepiej wyraża przypowieść o dziesięciu pannach. Zabrały swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego. Pięć z nich było roztropnych, a pięć nieroztropnych. Roztropne razem z lampami zabrały także naczynia z oliwą, nieroztropne zaś wzięły tylko lampy. Gdy pan młody się opóźniał znużone oczekiwaniem posnęły. Około północy rozległo się wołanie: Oto pan młody! Wyjdźcie mu na spotkanie! Wtedy wszystkie powstały i opatrzyły swoje lampy. Nierozsądne rzekły do rozsądnych: użyczcie nam swojej oliwy, bo nasze lampy gasną. Rozsądne odpowiedziały: to nie jest dobry pomysł. Jeśli podzielimy naszą oliwę mogłoby i nam i wam nie wystarczyć. I radziły nierozsądnym: Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie. Znamy finał tej historii. Finałem były zamknięte drzwi. I wezwanie: Czuwajcie, bądźcie roztropni!

Św. Tomasz z Akwinu uważał roztropność za najważniejszą ze wszystkich cnót. Pozostałe cnoty kardynalne: a więc sprawiedliwość, męstwo i umiarkowanie zabłysną gdy nimi będzie kierować właśnie roztropność. Roztropność jego zdaniem jest tak istotna ponieważ jest zdolnością do kierowania życiem, ponieważ to ona podpowiada jak dobrać odpowiednie środki, by osiągnąć  wyznaczone cele, ponieważ ona pomaga właściwie rozeznawać, ponieważ jest mądrością, ponieważ jest dobrą radą w życiu. W tej cnocie św. Tomasz wyróżnił kilka mniejszych cnót. Dla niego roztropność to m. in. pamięć i domyślność, podatność na pouczenie, zdolność przewidywania, oględność i ostrożność.

Najpierw pamięć. Panny nierozsądne miały słabą pamięć. Nie umiały przewidzieć trudności. Zabrały tyle oliwy ile było w lampie. Nie myślały, że mogą pojawić się nieprzewidziane trudności. Wykazały brak doświadczenia. Jeśli im się to przydarzyło po raz pierwszy i zrozumiały, to przy następnej okazji zaliczymy ich do panien roztropnych, ale jeśli nie zrozumiały i za każdym następnym razem popełnią ten sam błąd wtedy do tego grona nie będziemy mogli ich zaliczyć. Według św. Tomasza z Akwinu „pamięć rzeczy przeszłych jest podstawą do zdawania sobie sprawy z przyszłych. Dlatego, by dobrze radzić sobie z przyszłością, trzeba pamiętać wydarzenia z przeszłości”.

Przeciwieństwem dobrej pamięci jest słaba pamięć, ale jest nią także pamięć zafałszowana. Pamięć jest plastyczna i można ją modelować według własnej woli. Bywa, że mówimy o tym samym wydarzeniu z przeszłości, które każdy widzi inaczej. Po części pochodzi to z zapomnienia, po części z różnego miejsca  z którego to wydarzenie obserwowaliśmy, ale różnica może pochodzić z tego, że inaczej postawiliśmy akcenty, a nawet, że już nie nieświadomie, ale świadomie wmawiamy pamięci nieistniejące sytuacje i konteksty. Jeśli się tak stanie ulegamy zafałszowaniu. Z tak przetworzoną pamięcią nie jesteśmy ludźmi roztropnymi. Jeśli taka zafałszowana pamięć wpływa na naszą teraźniejszość i przyszłość, to nie będziemy podejmować dobrych decyzji. Jeśli pamięć została wykrzywiona to będzie postrzegać sprawy w krzywym zwierciadle. Wtedy podejmowane przez nas decyzje będą podporządkowane zafałszowanemu obrazowi siebie i świata. Za jakiś czas życie postawi nam tak ciężkie warunki, że albo dokonamy zasadniczej rewizji swojego myślenia, albo się odrealnimy i będziemy podejmować kolejne błędne decyzje nie mając pojęcia, że są błędne.

Powróćmy do panien nierozsądnych. Czy naprawdę nie znały współczesnych zwyczajów. Przecież musiały to wiedzieć, że dla podwyższenia temperatury spotkania, pan młody ociągał się z przybyciem, że do dobrego tonu należało się spóźnić.  Pan młody świadomie opóźniał swoje przybycie, aby najpierw podnieść poziom niepokoju i troski o to, że coś się stało, by tym więcej radować się z jego przybycia.  Jak mogły tego nie wiedzieć, przecież to ważny element pewnej gry weselnej i obrzędowości. Panny nieroztropne zachowały się jakby to przeżywały po raz pierwszy. Nie korzystały ze swojej pamięci. Panny rozsądne przeciwnie, potrafiły korzystać ze swojej pamięci, przewidziały taką ewentualność, były dobrze przygotowane na to co miało nastąpić.

Załóżmy jednak, że wszystkie były po raz pierwszy na weselu. Jeśli tak było, to nierozsądnym zabrakło tego, co św. Tomasz nazywa umiejętnością przyjęcia rady od innych. Chodzi o umiejętność słuchania innych, otwierania się na ich doświadczenie i mądrość. Odwołania się do tych, którzy widzieli więcej i doświadczyli więcej niż my, którzy znaleźli się w takich miejscach i w takich sytuacjach, w których być może także my kiedyś się znajdziemy. Św. Tomasz poucza: „jeden człowiek nie jest w stanie wystarczająco zdać sobie sprawy ze wszystkiego, zwłaszcza w krótkim czasie; potrzeba by na to czasu zbyt długiego. Stąd też w tych sprawach człowiek musi się uczyć od drugich, a zwłaszcza od ludzi starszych, którzy długim doświadczeniem zdobyli zdrowy i jasny pogląd na to, do czego poszczególne działania prowadzą i czym się kończą”.

Podatność na pouczenie to umiejętność przyjęcia rady od innych. Rzecz w tym, że my najczęściej z niej nie korzystamy. Najczęściej naszymi doradcami są ludzie, którzy mówią nam to, co chcemy usłyszeć. Nasi doradcy najczęściej utwierdzają nas w naszych decyzjach. Jeśli tak dobieramy sobie doradców, to raczej nie będziemy ludźmi roztropnymi. Taka pomoc jest rzekoma, jest fikcyjna i prowadzi do tego, że nie postępujemy w prawdzie, owszem postępujemy tylko zgodnie z naszym ograniczonym rozumieniem świata. Zasadniczą przeszkodą do roztropności jest pycha i niedbalstwo. Pyszałek lekceważy radę, bo przecież wszystko wie i wszystko przewidział. A człowiek niedbały lekceważy czyjąś radę, bo jest niedbały. Takie postawy prowadzą do decyzji krótkowzrocznych i niedopasowanych. Błędem panien nierozsądnych było to, że czy to z pychy czy z zaniedbania zrezygnowały z zapytania kogoś bardziej od nich doświadczonego jak powinny się przygotować.

Gdy zabrakło oliwy panny nierozsądne wpadły w panikę. Zwróciły się do pozostałych panien o to, by użyczyły im swej oliwy. Te odmówiły twierdząc, że mogłoby i nam i wam nie wystarczyć. Jak się okazało panice uległy wszystkie także te rozsądne, bo jak można było powiedzieć nierozsądnym w środku nocy: idźcie do sprzedających i kupcie sobie? O tej porze sklepy są już zamknięte. Możliwe, że w propozycji panien rozsądnych nie było paniki, ale ironia.  Tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że panny nieroztropne zachowały się w sposób chaotyczny. Jeśli zabraknie tego co św. Tomasz nazywa: domyślnością, zapobiegliwością, spostrzegawczością wtedy najczęściej wpadamy w panikę.  Roztropność to umiejętność znalezienia najwłaściwszych środków, gdy znajdziemy się w nagłej, trudnej sytuacji. Panny roztropny natychmiast uświadomiły sobie, że w tej sytuacji oddanie pannom nieroztropnym ich oliwy nie rozwiązuje problemu. Szybko orientują się w sytuacji i szybko adresują do nierozsądnych odpowiedź: w tej sytuacji nie możemy wam pomóc, bo jeśli to uczynimy zabraknie i wam i nam, a oczekiwane wielkie wejście pana młodego nie zakończy się sukcesem.

Najważniejsze w cnocie roztropności jest umiejętność przewidywania. Człowiek roztropny musi mieć plan działania. A w jego realizacji musi być elastyczny, bo może spotkać takich współpracowników, którzy nie zrealizują swoich celów, a całą winę zrzucą na tzw. okoliczności. To nie realizacja planu jest najważniejsza, najważniejsze jest osiągnięcie celu. Jeśli ktoś sztywno trzyma się wytkniętego planu, niejednokrotnie traci z oczu cel. To ci, którzy dążą do celu nie widząc zmieniające się okoliczności, które zmuszają nas do modyfikacji planu. Roztropność jest złotym środkiem między sztywnym doktrynerstwem z jednej strony a zbytnią elastycznością z drugiej.

Niezwykle rzadko bywa byśmy realizując nasze plany nie napotkali na przeszkody, na nieprzewidziane zdarzenia. Wiele z nich da się przewidzieć, niektóre nie dają się przewidzieć. Człowiek roztropny wobec nieprzewidzianych trudności nie traci głowy.

Św. Tomasz mówi też o ostrożności, ale nie o tej ostrożności, która jest kunktatorstwem.  Ostrożność rozumie  jako realistyczne uznanie, że na drodze do zamierzonego celu mogą się pojawić nieprzewidziane trudności. Ostrożność sprawia, że człowiek roztropny obok planu A ma także plan B, plan na wypadek awarii. Panny nieroztropne nie miały planu B. Zachowały się nieracjonalnie, chaotycznie. Panny roztropne nie musiały zaprowadzając planu B, ponieważ realizowały plan A, ponieważ przewidziały trudności i były ostrożne.

3.

Konsultor teolog w procesie kanonizacyjnym królowej Jadwigi oświadczył: „Roztropność z jaką Jadwiga rozwiązywała kwestie polityczne i społeczne wzbudziły zaufanie samego papieża Bonifacego IX”. Jednym z przykładów na roztropność królowej Jadwigi jest sposób w jaki rozstrzygnęła problem nadzwyczajnego roku jubileuszowego.

Na rok 1390 papież ogłosił nadzwyczajny rok jubileuszowy w Rzymie. Było to kilka lat po zakończeniu niewoli awiniońskiej papieży. Papież powrócił do Rzymu. Znów Rzym stał się stolicą chrześcijaństwa. Papież chciał to podkreślić. Do Rzymu w roku 1390 udało się wielu pielgrzymów z całej Europy, także z Polski. Nie wszyscy dotarli do celu. Wielu zostało zatrzymanych na terytorium Austrii. Część z nich zmuszono do powrotu, część ograbiono i osadzono w więzieniach, a od części uwięzionych władze żądały okupu za ich uwolnienie. Nie były to więc czyny dokonywane przez rabusiów poza prawem, tylko przez państwowych funkcjonariuszy w imieniu prawa. Ich mocodawcami byli książęta austriaccy. Przypuszcza się, że na akcję książąt habsburskich wpływ miała decyzja Jadwigi o małżeństwie nie z Wilhelmem Habsburskim, ale z wielkim księciem litewskim Jagiełłą. Problemem powinien zajął się Jagiełło. Tymczasem w 1390 r. Jagiełło był zajęty sprawami litewskimi po tym, jak książę Witold związał się z Krzyżakami i razem ruszyli zajął Wilno. Jednym z obrońców Wilna był brat Władysława Jagiełły Korygiełło, który zginął jako obrońca Wilna. W tej sytuacji Jagiełło nie mógł nie działać. Stracił i brata, mógł stracić i Wilno. Wyruszył więc z wojskiem.

Jak reaguje Jadwiga? Jadwiga pisze wtedy list do papieża. Nie skarży się, nie zapowiada procesu. Przeciwnie, prosi o udzielenie Polsce przywileju papieskiego na przeprowadzenie jubileuszu w Krakowie w lecie 1391 r.  Jadwiga prosi by to Kraków był miejscem nawiedzin pielgrzymów, którzy lękają się przejścia przez Austrię. Równocześnie Jadwiga występuje także w imieniu Ślązaków i Słowaków, którzy mają pokonać drogę przez Austrię i w imieniu tak niedawno ochrzczonej Litwy i Litwinów, którzy już u zarania swojego chrześcijaństwa mogliby udać się z pielgrzymką do miejsca wskazanego przez papieża.

Moim zdaniem to znakomity przykład na roztropność Królowej. Jej mąż wraz z wojskiem jest na Litwie, nie było wtedy ani arcybiskupa gnieźnieńskiego, ani lwowskiego, obie stolice arcybiskupie były wtedy jeszcze nie obsadzone, a sytuacja w Austrii wielce niepokojąca. Zamiast narażać kolejnych pielgrzymów na niebezpieczeństwo Jadwiga prosiła papieża by Kraków przez cztery miesiące w lecie 1391 r. był miejscem odpustu jubileuszowego. Papież Bonifacy na to przystał. I stał się papieski jubileusz w Krakowie. Od tej pory także inni prosić będą papieży o podobny przywilej, w innych warunkach, o podobne rozstrzygnięcie jak dla Krakowa w roku 1391 r., tak jak to uczyniła św. królowa Jadwiga.

4.

Roztropność jest cnotą. Wadą w stosunku do roztropności jest nierozsądność. Jeśli rozsądność jest mądrością to nierozsądność jest głupotą. Starsi pamiętają poprzedni przekład wspomnianej dzisiaj ewangelii. To nie była ewangelia o pannach roztropnych i nieroztropnych, tylko o pannach mądrych i głupich. Dzisiaj ze względu na to, że jest to określenie pejoratywne go się unika, ale kiedyś ta ewangelia była dużo bardziej kategoryczna niż dzisiaj. zestawienie mądre – głupie, były o wiele mocniejsze niż roztropne i nieroztropne.

Pytanie, które sobie zadajemy medytując dzisiejszą ewangelię jest pytaniem o to, czy mam światło i czy mam oliwę. Bez światła i oliwy nie będę mógł iść w ciemnościach, a tak często bywa, że musimy iść w ciemnościach. Jeśli ich nie mam, nie podejmę decyzji o wyjściu, nie dotrę do siebie, nie wyśpię się we własnym łóżku, pozostanę do rana na miejscu, wrócę niewyspany i niezadowolony. Tym światłem i oliwą jest nasza wiara, nadzieja i miłość. Jakie są wiara, nadzieja i miłość, taka jest nasza roztropność. I to jest pierwszy temat, który jest nam dany do rozważenia.

 

Temperantia – umiarkowanie

 

W XVI wieku racjonał królowej Jadwigi został poddany restauracji. W inwentarzu katedry z 1563 r. przy racjonale napisano „reformatus est”. Wymagał konserwacji, wiele pereł powypadało. Zmieniono kształt liter zamiast gotyckiej minuskuły pojawiła się nowożytna majuskuła. Z faktu, że zabrakło pereł najbardziej ucierpiała cnota umiarkowania. O ile cnoty roztropności i prostoty  zostały zapisane w pełnym brzmieniu, o tyle z cnoty umiarkowania czyli temperancji pozostał tylko fragment. Po wyrazie Veritas znajduje się fragment wyrazu „terian”. Zabrakło pereł by dać pełne brzmienie temperancja. Z pierwszej sylaby „tem” zostało „te”, druga sylaba „pe” nie przetrwała, trzecia „ran” została, z czwartej tia pozostało środkowe i.  Naszym zadaniem jako sodalisów i sodalisek św. Jadwigi jest przywracać to co było ważne dla św. Jadwigi, dlatego w tej 2 konferencji zajmiemy się temperancją.

1.

Starożytni filozofowie mówili o trzech strefach człowieka: o strefie rozumnej, uczuciowej i wegetatywnej. Reprezentują je kolejno: głowa, serce i żołądek. Odnosząc te trzy sfery do porządku cnót uważano, że  strefa rozumna powinna odznaczać się roztropnością, strona uczuciowa męstwem, a strona wegetatywna umiarkowaniem. Ale też w starożytności pojawili się i tacy filozofowie, którzy traktowali cnotę umiarkowania jako odnoszącą się do całego człowieka. Na jej postrzeganiu przez następne stulecia mocno zaważyli ci stoicy, którzy traktowali ją jako obojętność tak na ból, jak i na przyjemność, jako zachętę do tłumienia uczuć, czy jako zachętę do pacyfizmu, do głoszenia pokoju za wszelką cenę.

Myśl chrześcijańska cnotę umiarkowania odnosi do całego człowieka. Chrześcijaństwo uważa, że człowiek jest przedziwną jednością duszy i ciała. Nie można równocześnie pogodzić wszystkich pragnień duszy i ciała. Ale też głosi, że umiar nie polega ani na obojętności, ani nie jest zachętą do tłumienia uczuć, ani na pacyfizmie. Umiar polega na trosce i o duszę i o ciało. Mamy zaspokajać potrzeby i duszy i ciała. Zajmując się potrzebami ciała nie możemy zapominać o potrzebach duszy i odwrotnie zajmując się potrzebami duszy nie możemy zapominać o potrzebach ciała.

Cnota umiarkowania w kwartecie cnót kardynalnych czyli zawiasowych zajmuje ostatnie czwarte miejsce. Jest ostatnia, ale bez niej życie duchowe nie byłoby kompletne. Bez niej jesteśmy jak drzwi do szafy, które są zawieszone nie z czterech ale trzech zawiasach. Do tego by się otwierały i zamykały potrzeba czterech. Konieczna jest współpraca czterech cnót, a nie trzech. One są jak naczynia połączone.

Żyjemy i w porządku duchowym i w porządku cielesnym. To co należy do potrzeb duchowych jest duchowe, a to co należy do potrzeb cielesnych jest cielesne. To co duchowe to: rozum i wola, to co cielesne to zmysły, pożądania, namiętności. Cnota  umiarkowania jest umiejętnością panowania tego co duchowe nad tym co cielesne. Umiarkowanie nie polega na poniżaniu swojego ciała. Zmysły zajmują ważne miejsce w naszym życiu. Człowiek umiarkowany to człowiek opanowany, kto nie pozwala zmysłom panować nad rozumem i wolą. Umiarkowanie pozwala nam zachować dystans do samych siebie. Być umiarkowanym nie oznacza być zimnym jak kamień. Człowiek umiarkowany to wcale nie ten, kto nigdy nie uronił łzy. Chrystus zapłakał na wiadomość o śmierci Łazarza. A na innym miejscu czytamy, że w sposób zasadniczy wyrzucił przekupniów ze świątyni i wiódł ostre spory słowne z faryzeuszami. Umiarkowanie nie chce niczego wyrugować, usunąć, owszem chce zrównoważyć. Mamy przyjąć całe bogactwo uczuć i wzruszeń  a) jakimi zostaliśmy obdarowani, b) jakim zostaliśmy doświadczeni – niepotrzebne skreślić.

Jak odbieramy wezwanie do  umiarkowania? Czy nie jest tak, że odbieramy je przede wszystkim jako przykry obowiązek, obowiązek powstrzymania się od tego co przecież w życiu uchodzi za najprzyjemniejsze. Wielki Piątek. Jeden posiłek do syta. Skoro był w południe to czy mogę na kolację zjeść drugą kromkę chleba, czy już nie żeby nie zgrzeszyć. Walczymy wtedy o każdy kęs. W takim rozumieniu umiarkowanie jest jedynie przykrym obowiązkiem jest balastem.

Popełniamy błąd, błąd polegający na tym, że patrzymy na wezwanie do umiarkowania w sposób negatywny. Nie jedz, nie pij, ogranicz się. I wtedy budzi się w nas przekora i nagle całkiem śmiałe przekonanie, że przecież jestem głodny i mam do tego prawo. Zamiast myśleć o umiarkowaniu jako o przykrym obowiązku pomyślmy, że umiarkowanie jest czymś co ma zbawienny wpływ, jest konieczne do tego, żebym był wolny. Umiarkowanie jest wolnością. Jest złotym środkiem. Nie przecenia z jednej strony, ale z drugiej też nie niedocenia.

W średniowieczu w czasach królowej Jadwigi umiarkowanie przedstawiano w sposób obrazowy na kilka sposobów.

-za pomocą końskich cugli. Z ich pomocą jeździec może prowadzić konia.

-przez porównanie do soli i przypraw kuchennych. Umiarkowanie jest jak dobrze przygotowana potrawa ani niedosolona ani przesolona, ale właśnie akuratna.

-tak jak w przedstawieniu ołtarza św. Piotra z Werony. Cnota umiarkowania jest w nim przedstawiona jako kobieta, która w rękach ma dwa kubki: w jednym z gorącą wodą, a w drugim z zimną. Przelewa więc z jednego kubka do drugiego ostrożnie, aby nie przelać i się nie poparzyć, ale też niczego nie uronić. Ma osiągnąć harmonię ciała i ducha.

-czy tak jak w katalogu cnót i wad wyrzeźbionym w kościele św. Trójcy w Strzelnie. Wstrzemięźliwość personifikuje przedstawienie kobiety z szeroko otwartymi ramionami. Zamysł artysty odczytuje się tak, że żeby utrzymać równowagę na linie należy szeroko rozłożyć ramiona, jak linoskoczek.

  1. Umiarkowanie w Piśmie św.

Umiarkowanie zajmuje swoje miejsce w Piśmie św., najpierw w Starym Testamencie, a konkretnie w Księdze Mądrości Syracha. Najpierw w rozdziale 17: „Synu, w sposób łagodny prowadź swoje sprawy, a każdy kto jest prawy, będzie cię miłował […]. Nie szukaj tego, co jest  zbyt ciężkie, ani nie badaj tego co jest zbyt trudne dla ciebie. O tym rozmyślaj, co ci nakazane, bo rzeczy zakryte nie są ci potrzebne. Nie trudź się niepotrzebnie nad tym, co siły twe przechodzi – więcej niż zniesie rozum ludzki, zostało ci objawione. Wielu bowiem domysły ich w błąd wprowadziły i o złe przypuszczenia potknęły się ich rozumy”. A w rozdziale 18 czytamy: „nie idź za twymi namiętnościami, powstrzymaj się od pożądań! Jeżeli pozwolisz duszy swej na upodobanie w namiętnościach, uczynisz z siebie pośmiewisko dla twych nieprzyjaciół. Nie miej upodobania w życiu wystawnym, abyś się nie uwikłał w jego wydatki. Nie czyń się biednym urządzając ucztę za pożyczone pieniądze, gdy nie masz nic w kieszeni”.

To w Starym Testamencie, a w Nowym?

Św. Paweł Apostoł jest autorem dwu listów do Koryntian. Wiedział do kogo pisze  i w jakim świecie  żyją mieszkańcy Koryntu. Korynt położony jest na przesmyku pomiędzy Grecją kontynentalną a Peloponezem. Nazywany jest miastem trzech portów. Te porty to wrota do Grecji i wrota Grecji na świat. Do tych portów z całego ówczesnego świata przybywało tysiące ludzi. To przede wszystkim marynarze i kupcy, a dalej artyści i filozofowie, to także sportowcy i podróżnicy, w końcu rozbójnicy i hultaje. Miast  dawało wiele możliwości. Było dziesiątki hoteli, zajazdów, szynków i domów publicznych. Tylko zaczerpnąć i brać. I to właśnie do chrześcijan mieszkających w Koryncie św. Paweł kieruje słowa prosząc aby je rozważali. Te słowa to: „wszystko mi wolno, ale ja niczego nie oddam w niewolę (1 Kor 6,12).

My także mamy kilka portów, przez które dopływają do nas różne statki. Te nasze porty to wzrok, słuch, dotyk, powonienie. One gotowe są przyjąć różne statki, ale czy my tego chcemy, czy nas czasami nie biorą w niewolę?

Pytamy gdzie cnota umiarkowania znajduje swoje miejsce w nauczaniu Chrystusa w Ewangelii? Otóż przede wszystkim w tekście, który słyszymy w Środę Popielcową, w ewangelii, w której Chrystus zachęca nas do mądrego wykorzystania trzech praktyk pokutnych. To modlitwa, post i jałmużna. Chrystus nie podejmuje rozważań czy one mają sens, to jest jasne. Pytanie dotyczy jak z nich korzystać, żeby odnieść właściwy skutek.

„Kiedy się modlicie mówi Chrystus, nie bądźcie jak obłudnicy”, jednostronni. „Kiedy pościcie nie bądźcie jak obłudnicy”, jednostronni. „Kiedy dajecie jałmużnę nie bądźcie jak obłudnicy”, jednostronni. Ta jednostronność jest i brakiem roztropności i brakiem umiaru. Do czego nas wzywa Chrystus. Do mądrego korzystania. Do swego rodzaju umiaru.

Musimy jeść i pić, ale nie powinniśmy się przejadać, czy upijać. Musimy mówić, komunikować się ze sobą, ale nie powinniśmy grzeszyć gadulstwem. W życiu małżeńskim jest miejsce na miłość, ale nie na wyuzdanie. Na te trzy wielkie pożądania człowieka, którymi są: pożądliwość ciała, pożądliwość języka i pycha żywota Chrystus daje nam trzy praktyki, które mają te temperować. To modlitwa, post i jałmużna i to mądra modlitwa, mądry post i mądra jałmużna. One nie mają niszczyć, one mają im dać miejsce im należne.

Cnota umiarkowania to takie porządkowanie, które pozwala zachować lub przywrócić zachwianą równowagę. Mamy używać dóbr materialnych, ale równocześnie nie zapominać o dobrach duchowych. Odnosi się do działalności zewnętrznej i wewnętrznej. Ma charakter indywidualny, ale też jest ważna w życiu społecznym, także politycznym.

Cnota umiarkowania jest także nazywana cnotą wstrzemięźliwości. Mówimy o umiarkowaniu w jedzeniu i piciu, a strojach, ale także o umiarkowaniu w rozmowach. Już starożytny Hezjod pisał, że „największym skarbem człowieka jest powściągliwy język”.

40 lat temu nieoczekiwanie po 33 dniowym pontyfikacie zmarł papież Jan Paweł I. Okazało się, że nie zostawił testamentu. Skoro już nic nie powie, szukano jego ostatnich tekstów, którymi się zajmował, tego co pisał, co przygotowywał. Okazało się, że podjął się przygotowania katechez wygłaszanych podczas audiencji środowych na placu św. Piotra. Cykl poświęcił podstawom życia chrześcijańskiego, a mianowicie trzem cnotom teologicznym, a więc wierze, nadziei i miłości co zdołał uczynić i je wygłosił oraz cnotom kardynalnym, ale tych tekstów już nie zdołał opracować i wygłosić. Temat ten podjął jego następca papież Jan Paweł II, uznając, że był to swoisty testament zmarłego papieża. Powiedział: „gdy mówimy o cnotach, czy to o wszystkich, czy o jakiejkolwiek, zawsze musimy mieć przed oczami konkretnego człowieka. Cnota bowiem nie jest czymś abstrakcyjnym, czymś oderwanym od życia. Jest wprost przeciwnie. Jest ona wpisana w życie, z tego życia wyrasta i nadaje mu kształt. To ona stanowi o tym, jak człowiek żyje, jak działa i jak postępuje. Jan Paweł II przestrzegał by nigdy nie mówić o cnocie dla cnoty, tak jako o sztuce dla sztuki, ale o człowieku, który żyje cnotliwie, o człowieku roztropnym, sprawiedliwym, mężnym i umiarkowanym czyli wstrzemięźliwym. Podkreślał, że wszystkie cnoty są ze sobą związane. Nie można być równocześnie roztropnym i niesprawiedliwym, ani mężnym i nieumiarkowanym. A odnosząc się cnoty umiarkowania umieścił ją jako tą, która pośrednio stanowi o wszystkich innych i odwrotnie uznał, że pierwsze trzy cnoty są nieodzowne, aby człowiek mógł być wstrzemięźliwy.

Umiarkowanym jest ten, kto nie nadużywa pokarmów, napojów, przyjemności zewnętrznych, kto się nie upija alkoholem, nie narkotyzuje. Jednakże całe to odniesienie na zewnątrz, ma swoją podstawę wewnątrz. W każdym z nas jest jakby wyższe i niższe „ja”. O tym niższym „ja” stanowi poniekąd nasze ciało i to co z nim jest związane: jego potrzeby, ale także jego pożądania, namiętności przede wszystkim o charakterze zmysłowym. Otóż cnota umiarkowania zapewnia w każdym człowieku panowanie wyższego ja nad niższym. Czy oznacza to poniżenie naszego ciała? Jakieś jego upośledzenie? Wręcz przeciwnie, oznacza jego dowartościowanie. Cnota umiarkowania przyczynia się do tego, że ciało i zmysły zyskują właściwe dla siebie miejsca.

Człowiek umiarkowany to człowiek opanowany, człowiek, w którym namiętności zmysłowe nie biorą góry nad jego rozumem i wolą, ale też i sercem. Człowiek umiarkowany to ten, kto potrafi nad sobą panować. Widzimy jak zasadnicze znaczenie ma ta kardynalna cnota. Jest nam nieodzowna aby w pełni być człowiekiem. Wystarczy spojrzeć na kogoś, kto pofolgował swoim namiętnościom, dał się im ponieść, stał się ich ofiarą. Być człowiekiem to zachować godność człowiekowi właściwą, tzn., między innymi kierować się cnotą umiarkowania. Cnota ta słusznie jest nazywana cnotą wstrzemięźliwości. Bowiem, abyśmy mogli panować nad naszymi namiętnościami, nad pożądliwością ciała, nad wybuchami zmysłowości musimy zachować dystans wobec siebie samych, wobec naszego niższego „ja”. Jeśli nie zachowamy potrzebnego dystansu, nie potrafimy się opanować. To nie znaczy, że człowiek umiarkowany nie może być spontaniczny, nie może się cieszyć, nie może płakać, nie może okazywać uczuć, że musi oziębnąć, skamienieć. Żadną miarą. Wystarczy spojrzeć na Pana Jezusa, aby się o tym przekonać. Etyka chrześcijańska nie utożsamiła się nigdy ze stoicką. Natomiast przyjmując całe bogactwo uczuć, wzruszeń, jakimi obdarzony jest każdy człowiek, każdy inaczej, trzeba też to powiedzieć, że nikt z nas nie może inaczej osiągnąć dojrzałej spontaniczności, jak tylko przez pracę nad sobą i przez swoiste „czuwanie” w całym swoim postępowaniu. Myślę, mówił JP2, że ta cnota domaga się od każdego z nas swoistej pokory wobec darów, jakie Bóg złożył w naszej ludzkiej naturze. Powiedziałbym, że jest to pokora ciała, jest to także pokora serca. Taka pokora jest szczególnym warunkiem wewnętrznej urody człowieka, piękna wewnętrznego. Człowiek musi być przede wszystkim wewnętrznie piękny. Bez tej urody wszystkie zabiegi skierowane do samego człowieka, nie uczynią go ani jej naprawdę pięknym człowiekiem. A ponadto, czy samo ciało i zdrowie nie ponosi równie dotkliwych i często tak wyraźnie odczuwalnych szkód gdy człowiekowi zabraknie cnoty wstrzemięźliwości? Jest wiele dowodów na to, że brak cnoty umiarkowania niszczy zdrowie”. Tak Jan Paweł II zakończył katechezę o umiarkowaniu, której nie zdołał napisać i wygłosić papież Jan Paweł I. Przejdźmy do Jadwigi.

3.

Wiadomo jakie znaczenie ma brak dyscypliny i umiaru w polityce. Umiar to umiejętność, która odgrywa zasadniczą rolę w decydowaniu o wojnie lub pokoju. Umiar jest umiejętnością negocjowania. Jeśli dwie osoby mają inną wizję świata, czy rozwiązania jakiegoś problemu, a  chcą ze sobą współpracować, muszą negocjować w celu wypracowania kompromisu. W przeciwnym razie jedna podzieli los Abla, a druga żyć będzie brzemieniem Kaina. Bez umiarkowania tak łatwo ulega skłonności postrzegania przeciwnika jako wroga i to wroga, którego należy zniszczyć. Umiarkowanie jest warunkiem pokojowego współżycia krajów sąsiedzkich. Wspomnijmy o trzech akcjach św. królowej Jadwigi, które są dowodem na jej roztropność i umiar.

-Pokojowe załatwienie sporu o Podole Zachodnie

13 czerwca 1395 roku król Władysław Jagiełło nadał Spytkowi z Melsztyna należącą do Korony część Podola Zachodniego jako dożywotne lenno. Uczynił to wbrew opinii Jadwigi, prałatów i panów Królestwa Polskiego. Jadwiga mogła się nie zgodzić. Miesiąc później Jadwiga zgodziła się na kompromis i zatwierdziła donację. Co w tym szczególnego? Otóż to, że w ten sposób uniknięto wojny równocześnie z Litwą i Węgrami, bo obydwa te kraje rościły sobie pretensje  do Podola.

-Drugi przykład. Roztropność polityczna Jadwigi uchroniła Polskę od wojny z Krzyżakami. Mimo nawrócenia Litwy Krzyżacy stale najeżdżali ziemie litewskie pod pozorem nawracania Litwinów. Jagiełło był zdecydowany w latach 1397 i 1398 uderzyć na Krzyżaków. Jadwiga sprzeciwiła się wojnie i zdołała odwieść króla od zamiaru jej podjęcia. Przez kilka lat prowadziła rokowania z Krzyżakami i zdołała uratować pokój. Po wojnie 1410 została uznana za architekta zwycięstwa. I dziś historycy powtarzają, że w końcu XIV w. siły polsko-litewskie nie zdołałby pokonać Krzyżaków, że był potrzebny czas, że został nam dany przez politykę umiaru prowadzoną przez królową Jadwigę.

To w polityce. A czy mamy przykłady jej umiarkowania w życiu prywatnym. Tak, pod tym względem także możemy wskazać kilka przykładów.

Praktykowała umiarkowanie w jedzeniu i strojach. Na znak żałoby po zmarłej matce Elżbiecie (+1387) i siostrze Marii (+1395) nosiła czarny welon.  Umartwiała się nosząc włosienicę czyli ubranie pokutne. W Adwencie i Wielkim Poście powstrzymywała się od jedzenia mięsa. Aktami umartwienia przygotowywała się do porodu i do przedwczesnej śmierci.

Mówiąc o umiarkowaniu i wstrzemięźliwości Jadwigi w jedzeniu napotykamy na małą trudność. Chodzi o to wydarzenie z roku 1390 do którego doszło w Korczynie nad Nidą. Dzień, w którym Jadwiga i jej dwórki odmówiły zjedzenia białego chleba z miejscowej, zamkowej piekarni. Trzeba było posłać umyślnego do pobliskiego Opatowca, aby przywiózł chleb od tamtejszego piekarza. Jak ten incydent interpretować? Czy nie jest to dowód na kapryśność królowej?  Tak chcą niektórzy historycy. Spójrzmy najpierw na okoliczności. To był Wielki Post 1390 r. Jagiełło udał się na północ, skoro w obronie Wilna zginął brat Jagiełły książę Korygiełło, obrońca jednego z zamków wileńskich. Jadwiga była wtedy na zamku w Korczynie. Tu oczekiwała wiadomości. Te rozmyślania musiały być dla niej przykre. Była prawnuczką Karola Andegaweńskiego rycerza krzyżowego, który został królem Jerozolimy. Zawsze z wielką czcią odnosiła się do krzyżowców. Po wyparciu krzyżowców z jednej strony pozostała po nich legenda, z drugiej powstały wspólnoty bez ziemi. Joannici osiedli na Malcie, Krzyżacy najpierw w Wenecji, a następnie w krainie, do której zaprosił ich książę Konrad Mazowiecki. Jadwiga musiała zrewidować swoje poglądy. Oto 5 lat po chrzcie Litwy Zakon Krzyżacki najeżdża ziemię młodych chrześcijan litewskich i go łupi. Nie mówiąc już o postawie księcia Witolda, który pod osłoną Krzyżaków chce odzyskać nie tylko to co utracił, ale wziąć Litwę i dla tego celu gotów był zrobić wszystko. Jej niedawno ochrzczony mąż musi walczyć ze znakomitym chrześcijańskim rycerstwem europejskim. Jadwiga dorastała w warunkach ostrej walki politycznej. Kiedyś rycerze Grobu Bożego, dziś najeźdźcy gnębiący neofitów Litwinów. Jakiś paradoks historii. To po pierwsze. Były to trudne dni dla Jadwigi.

Po drugie był wielki post. Podstawą jedzenia był chleb i ryby. Dla potrzeb zamku piekarz wypiekał chleby. W księgach odnotowano, że Jadwiga i dwórki nie chciały jeść białego chleba. Biały chleb uchodził za lepszy od czarnego. Więc albo chleb, który tego dnia wypiekł piekarz korczyński był źle wypieczony i przez to niejadalny, albo Jadwiga nie chciała jeść białego tylko czarny, postny a tego nie było. Jeśli uświadomimy sobie, że w poście spożywano tylko jeden posiłek, to znaczy, że tego dnia już nic więcej do jedzenia nie podano. Nie da się wykluczyć i tego, że doszło do niezadowolenia dwórek, a Jadwiga była odpowiedzialna za dwór i dlatego wystąpiła w jego obronie. W końcu nie można wykluczyć także słabości ludzkiej. To jedno zdanie z ksiąg podrzęctwa korczyńskiego stało się punktem wyjścia do różnych narracji.

Umiarkowanie jest cnotą. Wadą jest nieumiarkowanie. Nieumiarkowanie w jedzeniu, nieumiarkowanie w piciu, wspomnijmy także nieumiarkowany język. Pamiętajmy, że skarbem człowieka jest powściągliwy język. Ten rachunek sumienia obok kwestii nieumiarkowania  w jedzeniu i piciu odnieśmy także do nieumiarkowania w mówieniu.

 

Simplicitas – prostota, szczerość

 

Racjonał był naprawiany nie tylko w XVI w. Potem był naprawiany i za kard. Radziwiłła w końcu XVI w., i za biskupa Tylickiego na początku XVII w. Naprawiany był w roku 1880. Ks. I. Polkowski pisał, że w roku 1880 bez najmniejszej w niczym zmiany odnowiony z dodaniem czterystu przeszło perełek, w miejscu tych, co były popsuły się i powypadały”.  I tak jak o racjonał należało się troszczyć, tak o cnoty należy się troszczyć, by się nie popsuły i nie powypadały jak perełki. Trzecią cnota z racjonału to simplicitas – prostota.

1.

Prostota jest pośród cnót najbardziej przejrzysta i najrzadsza. Jak pisał św. Grzegorz Wielki Świat wyśmiewa się z prostoty sprawiedliwego, bo mądrością u świata jest pokrywać serce podstępami, myśl zasłaniać słowami, fałsz przedstawiać jako prawdę”. Jego zdaniem to nieszczerość człowieka wobec Boga w raju sprowadziła grzech pierworodny, a świat z nieszczerości uczynił zasadę.

Św. Tomasz z Akwinu napisał, że nieszczerość ujawnia się w dwu sytuacjach. Pierwsza gdy ktoś ukrywa prawdę wtedy gdy trzeba ją wyjawić, a druga wtedy gdy ktoś mówi prawdę w niestosownej chwili. Szczerość uwzględnia motywy i intencje. Szczerość polega na tym, że jeśli nie znam odpowiedzi na zadane mi pytanie, wówczas mówię: nie wiem. Szczerość idzie razem z pokorą i odwagą. Szczerość jest pokorą, bo jest umiejętnością przyznania się do własnych błędów i ograniczeń. Szczerość jest wreszcie pobudką do brania pełnej odpowiedzialności za swoje słowa i czyny.

Św. Józef Sebastian Pelczar o niej napisał „Prostota jest to cnota, która idzie prostą drogą do prawdy, do obowiązku i do samego Boga. Jak się ona objawia? Dusza prosta przede wszystkim zawsze i wszędzie szuka Pana Boga, to jest wypełnienia Jego woli, rozszerzenia Jego chwały, pozyskiwania Jego miłości – nie dba o własne zadowolenie. Oddana jest całkowicie Panu Bogu, nie bada zarozumiale tajemnic wiary, nie sądzi zuchwale wyroków Bożych, nie pyta jak szatan w raju, dlaczego to lub owo Bóg uczynił, ale pokornie wierzy, mocno ufa i we wszystkim zgadza się z wolą Bożą. Dusza prosta nie jest obłudna, ani dwulicowa, czy też nieszczera. Nie mówi kłamstw, ani słów dwuznacznych lub wyrachowanych by wzbudzić cześć, podziw. Nie chce nikogo oszukać, ani wprowadzić w błąd, nie używa podstępu, pochlebstw ani wybiegów. Dusza prosta nikogo nie podejrzewa, ani nie osądza złośliwie, ale stara się widzieć w bliźnim to co jest  w nim dobre. Nie jest wyrachowana i nie podejmuje działań w tym celu aby zobowiązać bliźniego do wzajemności lub do samolubnych zamiarów. Brzydzi się udawaną grzecznością, która często pod ładnymi i okrągłymi słówkami pokrywa niechęć lub obojętność, czy też poglądem, że mowa jest na to by ukrywać myśli.

Dusza prosta strzeże się wszelkiego udawania, przesady, zbytku, afektacji, nienaturalności, narzucania się ze swoim zdaniem i uganiania się za niezwykłościami. Zawsze i wszędzie jest taka sama, nie mówi o sobie z dumą i nie upokarza się w tym celu, aby ją inni wywyższali. Jeśli popełnia jakiś błąd, nie używa wymówek ani nie zrzuca winy na innych. Nie cieszy się z pochwał ani nie smuci z nagany, z jednakową gorliwością wypełnia obowiązki jawne jak i zakryte, świetne jak i mało znaczące. Prostota sprzeciwia się obłudzie, nieszczerości, światowej roztropności  i samolubstwu”.

2.

Dobrze znana jest w Piśmie św. na różnych miejscach. Najpierw w kazaniu Jezusa na Górze w Ośmiu błogosławieństwach. Gdy Chrystus mówi  o błogosławionych ubogich w duchu, cichych, czystego serca. To do nich odnosi się zapowiedź, że to do nich należy Królestwo Niebieskie. Dalej, w tym miejscu, gdzie Chrystus mówi, że nikt nie może dwom panom służyć. Simplicitas nie zna podstępu, nie kłamie, nie jest rozgoryczona, nie mści się. Jest pokorą, szczerością, bezinteresownością. Jest pełna pokoju i radości. I jeszcze inne miejsce w Nowym Testamencie, tam gdzie Chrystus wznosi ręce i mówi „wysławiam Cię Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom”. Chrystus głosi pochwałę ludzi, którzy w życiu kierują się prostotą, a nie krętactwem, jedną twarzą a nie dwiema.  Jak pamiętamy w przywołanym tekście biblijnym znajdują się trochę inne słowa: nie, wysławiam Cię, że objawiłeś je ludziom prostym, ale że objawiłeś je prostaczkom.  To zapewne problem tłumaczenia z łaciny. W łacnie simplicitas ma dwa znaczenia: to prawość, ale też to jakiś rodzaj ignorancji, łatwowierności, a nawet Lekkomyślności. Stąd taką karierę zrobiły słowa O sancta simplicitas tłumaczone jako o święta naiwności. Rzecz w tym, że w tekście użytym przez Jezusa prostota nie ma nic z infantylizmem, przeciwnie jest synonimem prawości.

Wspomnijmy inny tekst Mt 18, 3 „Zaprawdę powiadam wam, jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”. W tych słowach jest warunek: albo, albo. Jeśli staniecie się jako dzieci wejdziecie do królestwa niebieskiego, albo jeśli nie staniecie się jako dzieci do niego nie wejdziecie. Mamy stać się dziećmi. Spośród  cech dziecięcych mowa jest o szczerości języka i jednolicowości. Małe dziecko nie potrafi kłamać, w przedszkolu opowie o wszystkim co się wydarzyło w domu. Małe dziecko jest ufne, czuje się bezpieczne w ramionach matki czy ojca. Być dzieckiem będąc już dorosłym oznacza więc wystrzegać się i nieszczerości w mówieniu i dwulicowości w postępowaniu. Ludzie cnoty simplicitas to ci, którzy wierzą, że Bóg jest ojcem, a oni dziećmi Bożymi, to ci, którzy wierzą, że ludźmi są braćmi i siostrami.

Człowiek prosty w Biblii to ten, kto idzie przez życie drogą wytyczoną przez Boga. Człowiek prawy w Biblii to ten, kto postępuje według jasnych zasad, kto wiernie i konsekwentnie zmierza do celu, dostrzegając ludzi obok siebie. To człowiek pokorny, który całą życiową mądrość czerpie z posłuszeństwa Bożym przykazaniom. To ci, którzy widzą swoje ograniczenia. To ludzie niezauważalni, skromni.

3.

Konsultor teolog w procesie kanonizacyjnym odwołał się do świadectwa notariusza kapitulnego, który w dniu śmierci królowej Jadwigi napisał: „wzór wszelkich cnót, pokorna i łaskawa matka sierot, której podobnego człowieka z rodu królewskiego nie widziano na całym obszarze świata”.

Jadwiga była królem, ale też była małżonką i chrześcijanką. Umiała prosić. Przykładem jest jej list do prowincjała zakonu augustianów. Warto go przytoczyć w całości:

„Czcigodny Przyjacielu! Jeżeli nawrócenie jednego grzesznika staje się szczególną radością aniołów Bożych, to o ileż bardziej powinno stać się ludziom – ze względu na tożsamość natury – przyczyną wzmożonego wesela […]. Do was stosuje się to przede wszystkim, gdy do zbawiennej owczarni, to jest do świętego waszego zakonu, powraca owca, która była zginęła. Chodzi mi o niejakiego Błażeja, brata profesa i kapłana tego zakonu. On to zwiedziony złośliwym podszeptem drapieżnego wilka i starodawnego lewiatana, który stale czyha na zbawienie człowieka, od szeregu lat -jak sam to żałosnym głosem wyznaje – zerwał z waszym zakonem, błąkając się dotąd wśród burzliwych nawałnic świata. Wsparty jednak silnie pomocą Bożej łaskawości, która podnosi upadłych, pojednuje zrozpaczonych i przyzywa zbłąkanych, porównując w sumieniu wielkość popełnionej winy z bezmiarem Miłosierdzia najdobrotliwszego Odkupiciela, nie popadł w rozpacz na myśl o swoim występku, lecz za przykładem św. Piotra powraca i jawnie przyznaje się do tego zakonu, którego się był do czasu zaparł, a wśród goryczy łez błaga i prosi o pomoc. Ponieważ nadzieja daje nam pewność przyszłego zbawienia […] dlatego prosimy Waszą Przewielebność z naszej królewskiej łaskawości, abyś raczył pojednać wymienionego Błażeja z waszym zakonem i wspólnotą bratnią oraz polecić czcigodnemu i nam oddanemu przeorowi klasztoru św. Katarzyny naszego Królestwa na Kazimierzu, aby go ponownie przyjął za brata i zatrzymał w swym domu”.

Zapewne o. Błażej prosił Jadwigę o protekcję u prowincjała. Jadwiga mu jej nie odmawia. Forma jej listu jest supliką. Królowa Jadwiga prosi prowincjała. Bardzo ewangeliczne jest uzasadnienie jej prośby. Jadwiga nie ukrywa, że Błażej popełnił grzech ciężki, samowolnie opuścił wspólnotę. Odwołuje się i do obrazu syna marnotrawnego i do upadku św. Piotra. Uzasadnia, że nie popadł w rozpacz, ale że się nawrócił, że chce powrotu. Jadwiga po prostu prosi za niego. Nie wiemy na ile mogła go poznać. Ona mu po prostu wierzy, w jego nawrócenie. Chce pomóc. Dlatego zwraca się o to, by dać mu szansę powrotu. Cały list tchnie prostotą, zwyczajnością. Jest wołaniem trzeba pomóc.

Simplictas w królowej Jadwigi oznacza, że była normalna. Gdy w 1904 r. w katedrze na Wawelu pojawił się piękny nagrobek królowej Jadwigi wykonany w marmurze kararyjskim z przedstawieniem bardzo subtelnym królowej, wszyscy zachwycali się jego pięknem. Z jednym wyjątkiem. Tym był Stanisław Wyspiański, który nie mógł darować  Madeyskiemu że wykonał, jak powiedział, posąg Jadwigi stearynowej, wyidealizowanej a nie takiej jaką była. Potrafiła ofuknąć kapitułę za brak troski o wikariuszy, składała ofiarę na tacę jako to czynią inni. To właśnie przez zwyczajność jest nam tak bliska, tak współczesna.

Co skłoniło księcia Witolda by obrać Jadwigę za powiernicę postanowień, które złożył po ugodzie w Ostrowie w 1392 r. jeśli nie jej prawość. Witold już wiedział do czego może prowadzić uprawianie polityki, na jakie meandry można zejść. Chrzcił się kilka razy. Najpierw się bił z Krzyżakami, by nie zdobyli Wilna, potem z kolei z nimi razem szedł na Wilno. Dlatego nie umiał ukryć podziwu dla Jadwigi, która była politykiem i logice politycznej się oparła.

Dlaczego Jadwigę tak bardzo kochali jej współcześni. Dlatego, że była naturalna, nie wynosiła się. Bóg nie objawia się wyniosłym. Bóg objawia się tym, których serca pełne są ewangelicznej prostoty.

4.

Cyprian Kamil Norwid w „Fortepianie Szopena” o jego koncertach napisał:

 

A w tem co-ś grał, taka była prostota

Doskonałości peryklejskiej

Jakby starożytna która cnota

W dom modrzewiowy wiejski

Wchodząc, rzekła do siebie:

 

Odrodziłam się, w niebie

I stały mi się harfą wrota

Wstęgą – ścieżka

Hostyę przez blade widzę zboża”.

 

To wielka literatura, ale to także normalne, codzienne życie, w którym jak mówił papież Franciszek do zgromadzonych pod oknem papieskim na Franciszkańskiej, podczas Światowych Dni Młodzieży powiedział jak ważne dla zachowania cnoty simplicitas jest abyśmy każdego dnia nie raz, nie dwa, ale wiele razy mówili: proszę, dziękuję, przepraszam.

To o takich ludziach zapewne myślał Zbawiciel gdy mówił do Ojca „wysławiam Cię, że tajemnice królestwa objawiłeś prostaczkom”.

Cnota simplicitas to: prostoduszność, ufność, otwartość, skromność, szczerość, naturalność, niewinność.

Cnocie simplicitas sprzeciwiają się takie wady jak: rozmydlanie, nieszczerość, udawanie, przesada, wodolejstwo, pokrętność, insynuacje, kluczenie, językowa żonglerka, sofistyka, gadulstwo, napuszony patos, wyrachowanie, tania demagogia, populizm, retoryka, gburowatość i poczucie własnej nieomylności. Często są zaś zasłony dymne, niestety dla wewnętrznej pustki.

Walcząc z nimi, walczymy o simplicitas, cnotę zapisaną przez św. Jadwigę królową na racjonale perłowymi literami, walczymy o prawdę o sobie.

W ten sposób dobiegamy do końca rozważań na temat trzech wyrazów zapisanych na racjonale.  Zostały wypisane by przypominać, by nie zapomnieć. Są dla nas ważnym przekazem królowej Jadwigi. One były dla niej ważne i one naprawdę są ważne. Ważne dla duchownych, ale i ważne dla świeckich.

Nurt określany jako devotio moderna był ruchem osób świeckich, świeckich poszukujących własnego sposobu przeżywania swojej wiary. To właśnie wtedy zaczęto mocno podkreślać, że wszyscy zostali powołani do świętości i duchowieństwo i osoby zakonne i świeccy. Podkreślano, że na drodze  krzyżowej Jezusa stali Szymon Cyrenejczyk i Weronika. Do tego modelu po pięciu wiekach odwoła się Sobór Watykański II.

Wobec pobożności sformalizowanej i rytualnej, gdy za pobożnego uchodził ten kto spełnia praktyki religijne, nowy nurt, w którym była królowa Jadwiga, wskazywał na drugą, nieco zapomnianą wtedy stronę medalu. Wobec pobożności publicznej, przypomniała także o pobożności indywidualnej, wobec wspólnych nabożeństw podkreślała także osobiste trwanie na modlitwie, obok różańca wskazywała na medytację. Uważała, że jedno należy wypełniać, a ale drugiego nie zaniedbywać.  Dopiero takie spojrzenie z dwu stron daje obiektywizm o sobie. Pozwala odróżniać cnoty od wad, gdy te są jeszcze małe. Zawiesza nasze życie duchowe na solidnych zawiasach cnót podstawowych. A przede wszystkim daje rozumowi, woli i sercu energię do postępowania za Chrystusem, odnajdywania naszego miejsca w Kościele, podejmowania codziennie na nowo naszych obowiązków, choć są niekiedy tak powtarzalne. One prowadzą nas do ludzi, którzy czekają na naszą mądrość, prawość, a przede wszystkim miłość, która zrasza cnoty i nie pozwala im zwiędnąć.

Mamy się troszczyć o ten ogród jakim jest nasze życie, o to by eliminować wady a podlewać cnoty. Tak czyniąc nie jesteśmy daleko od św. Jadwigi królowej.

Literatura:

Tadeusz Kruszyński, Racjonał z daru królowej Jadwigi w skarbcu katedry wawelskiej, Kraków 1927.

Józef Sebastian Pelczar, Życie duchowe, t. 1-2, Kraków 2016

Dominika Budzanowska, Być roztropnym, czyli przewidywać. Z myśli filozoficznej Seneki Młodszego o cnocie „Prudentia”, „Colloquia Litteraria” UKSW 8/9 2010, s. 51-77.

Andrzej Bohdanowicz, Cnota umiarkowania w polityce, „Colloquia Theologica Ottoniana” 1/2010, s. 71-82.

Dominikanie o cnotach, Poznań 2016.

 

Homilia (1)

Przypowieść o synu marnotrawnym, której wysłuchaliśmy nazywana jest także przypowieścią o ojcu marnotrawnego syna. Oto zamożny właściciel miał dwóch synów. Któregoś dnia słyszy niezwykłe żądanie młodszego syna, że zamierza go opuścić i że żąda wydania mu trzeciej części przyszłego spadku po ojcu.

Ojciec szanuje wolę syna, bez słowa daje mu to o co wnosił. Młodzieniec zabiera pieniądze w gotówce i wyjeżdża w dalekie kraje. Tak żyje rozrzutnie, a zdaniem młodszego brata także rozwiąźle. Nasz młodzieniec zeszedł na dno nędzy. Będąc na dnie, zaczął się zastanawiać nad tym co się stało. Pojawiło się pytanie. Do czego się doprowadziłem? Jestem w gorszej sytuacji niż najemnicy w domu mojego ojca, skoro oni mają pod dostatkiem chleba. Wspomina ojca. Uznał, że nie jest godny być synem takiego ojca, ale pójdzie do niego i poprosi by przyjął go jako jednego z najemników. Podejmuje decyzję. „Zabiorę się i pójdę do mego ojca”. Musi odbić się od dna, w którym się znalazł. Wie, że zgrzeszył i wobec Boga i wobec swojego ojca. Pójdzie przyzna się do błędu. Nie może prosić by go przyjął jak syna, wobec tego poprosi ojca, żeby go przyjął jako najemnika. I tak jak postanowił tak też zrobił. Porzucił krainę, w której przybywał i udał się do swojej ojczyzny. Tu Chrystus przerywa wątek młodzieńca i opowiada o Ojcu. Ojciec bardzo przeżył sposób, w jaki syn go opuścił. Wiedział, że jest nie dość roztropny, że jest słaby, że nie da sobie rady. Jego miłość jeszcze się wzmogła. Marzył by syn powrócił. Wiele razy wychodził na drogę w nadziei, że go zobaczy. Wierzył, że powróci. Aż nadszedł dzień, kiedy tak się stało, gdy zobaczył swojego syna wycieńczonego i w łachmanach. Wzruszył się głęboko. Zapominając o wszystkim zaczął biec w kierunku syna, rzucił mu się na szyję i ucałował go. Gdy syn zaczął mówić, że zgrzeszył, że jest niegodnym synem, że prosi o to, by mógł zostać jednym z najemników, ojciec nie chce tego słuchać, nie pozwala mu skończyć i wydaje polecenia, aby dać mu szatę, pierścień, sandały i by urządzono ucztę.

Gdy biesiadowano z pola po całym dniu pracy powrócił starszy syn. Gdy dowiaduje się o okolicznościach urządzenia uczty, obudził się w nim żal do ojca. Dał temu wyraz mówiąc: „oto tyle lat ci służę, ale nigdy nie dałeś mi nawet koźlęcia bym się zabawił z przyjaciółmi”. A oto wystawiasz ucztę dla człowieka, który przehulał wszystko co od ciebie otrzymał. To niesprawiedliwe! Wtedy ojciec przedstawia mu na czym polega logika ojca. Ona nie wynika ze sprawiedliwości, ale z miłości.

Takich i podobnych wydarzeń dostarcza historia. Wspomnijmy jedno z nich. Litwa w 2 połowie XIV w. Po śmierci wielkiego księcia litewskiego Giedymina Litwa została podzielona pomiędzy jego synów Olgierda i Kiejstuta. Starszym był Olgierd i to on został wielkim księciem. Te wydarzenia możemy śledzić w Koronie królów. Olgierd zmarł, a  jego następcą został jego syn Jagiełło. Nie chciał z tym pogodzić się Kiejstut i jego syn Witold. Wystąpili przeciw Jagielle doprowadzając do litewskiej wojny domowej. Zwyciężył Jagiełło. Kilka lat później gdy Jagiełło został królem Polski, zachował tron wielkiego księcia litewskiego, a w Wilnie pozostawił swego brata księcia Skirgiełłę. Niedługo potem Witold podniósł bunt przeciw Skirgielle, wobec tego został ukarany zajęciem ojcowizny. Wówczas złączył się z Krzyżakami. Tylko z nimi mógł odzyskać to co utracił.  Kilka razy Krzyżacy z Witoldem najeżdżali Litwę i oblegali Wilno. W jednym z oblężeń zginął brat Jagiełły Korygiełło. Trwała wojna nerwów między bratankami: Jagiełłą z jednej strony, a Witoldem z drugiej. Witold liczył, że może za następnym razem mu się poszczęści i zdobędzie nie tylko ojcowiznę, ale i władzę na Litwie. Jagiełło z kolei obawiał się, że jeśli Witoldowi się poszczęści, wówczas on utraci władzę na Litwie. Sytuacja międzynarodowa nie była pomyślna. Zakon Krzyżacki coraz bardziej się zbroił, ponadto Jagiełło miał wiedzę, że Zygmunt Luksemburski planuje atak na Polskę i jej rozbiór. Rozważając całość Jagiełło zaproponował Witoldowi pokój. Nie przegrany Witold Jagielle, tylko zwycięski Jagiełło Witoldowi. To rzadkość w historii. Witold opuścił Krzyżaków, spalił ich zamek i uciekł na Litwę.

W 1392 r. doszło do ugody w Ostrowie.  Jagiełło ustnie zapowiedział Witoldowi, że oddaje mu ojcowiznę, a także ofiarowuje mu urząd namiestnika Litwy. Witold swoje zobowiązanie spisał. Brzmi ono następująco: „Witold z łaski Boga książę Litwy, pan trocki i łucki. Kiedy za trującym podszeptem starożytnego węża pomiędzy najjaśniejszym panem Władysławem królem polskim bratem i panem naszym z jednej strony, a nami z drugiej, zrodziła się sposobność do nienawistnego sporu i szkodliwych waśni i trwała przez czas długi, aż tenże pan Władysław rozważając co służy pokojowi a nie udręczeniu, wszelką niechęć i urazy, które powstały, zupełnie nam przebaczył i odpuścił, obiecując nie pamiętać nigdy. Tak też całe nasze dziedzictwo i ojcowiznę, które nam zabrał z powodu wspomnianych waśni i sporów oddał i przywrócił, a kolejne zapisał w wolne posiadanie. My zaś chcąc dorównać dobrej woli pana Władysława króla, najjaśniejszej władczyni pani Jadwidze królowej Polski, małżonce wspomnianego króla Władysława, przyrzekamy i zaręczamy honorem, bez żadnego podstępu i zdrady, iż tejże królowej ani opuścić, ani poszukiwać innej pani prócz niej, a wręcz przeciwnie chcemy troszczyć się o jej chwałę, pożytki, godność i sławę, a ją samą i wraz z nią przed wszystkimi i każdym z osobna nieprzyjaciółmi i wrogami strzec, bronić, ze wszystkich sił naszych walczyć, ilekroć zajdzie potrzeba, po wieczne czasy w przyszłości”.

To, że Witold przysięgał Jagielle było zrozumiałe. Jagiełło był wielkim księciem litewskim jako syn Olgierda. Witold był wdzięczny Jagielle że bez wojny, otrzymał zwrot ojcowizny i namiestnictwo na Litwie. Ale dlaczego Witold przysięgał Jadwidze?

Jedni twierdzą, że wymógł to na nim Jagiełło na wypadek gdyby Witold sprzeniewierzył się przysiędze. Wtedy Jadwiga jako przyrodzona Pani Królestwa Polskiego stawała się gwarantem ich umowy.

Inni dopatrują się  w tym ukrytej intencji, tej, że brat Jagiełły Skirgiełło dotychczasowy namiestnik na Litwie był bardzo lubiany przez Jadwigę. Teraz po przyznaniu władzy na Litwie także Witoldowi było wiadomo, że Witold nie będzie się nią dzielił ze Skirgiełłą i że wcześniej czy później Witold zmusi Skirgiełłę do ustąpienia. I tak się dwa lata później stało. Skirgiełło musiał opuścić Wilno. Udał się do Krakowa i tu przy królowej Jadwidze zakończył swoje życie.

Było w dokumencie Witolda także uznanie dla Jadwigi. Miała wtedy 18 lat i już oficjalnie wchodziła w politykę. Dla czcicieli św. Jadwigi dokument Witolda jest dowodem uznania jej dojrzałości, jej cnót. To ich zdaniem dlatego Witold zobowiązywał się, że Jadwiga królowa pozostanie jedynym uznanym przez niego gwarantem na wypadek jakichkolwiek sporów w przyszłości, jako ta, która go nigdy nie zawiodła, jako ta, która w tak ewangeliczny sposób działa na rzecz pojednania.

W ewangelii dwóch niepojednanych braci. Na Litwie w końcu XIV w. dwu niepojednanych bratanków. Takie sytuacje zdarzają się w każdym czasie, mogą pojawić się w każdej rodzinie. Na to, by mogły być rozwiązywane potrzeba takich ludzi jak ojciec syna marnotrawnego, czy jak św. królowa Jadwiga. Ludzi, których serca przepełnia miłość. Tylko tacy mogą doprowadzić do pojednania.

Módlmy się, aby tacy ludzie się rodzili, aby rodzili się tacy Boży ludzie, poświęcający się, proszący. Poświęcają się i proszą, bo w ich sercu jest miłość. Miłość Boga i miłość bliźniego. Taka jaka była w sercu ojca marnotrawnego syna, taka jaka była w sercu św. Jadwigi królowej.

 

Homilia (2)

Wydaje się, że centralne miejsce w dzisiejszej Ewangelii zajmuje miejsce gdzie o synu marnotrawnym jest napisane „zastanowił się”. Mówił do siebie „ilu to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę”. Marnotrawny syn poddaje analizie sytuację, w której się znalazł zdając sobie sprawę z tego, że może się zmienić.

Drugim bardzo ważnym miejscem jest „postanowił” „Pójdę do mego ojca i powiem mu”.

Trzecim jest wcielenie w życie to co przemyślał i co postanowił. To scena spotkania z Ojcem.

Być może niektórzy z nas w odczytanej przypowieści odnajdą także swoje losy, swoje zagubienia i odnalezienia. Inni zapewne ich nie przeżywali. Nigdy nie znaleźli się w podobnej sytuacji. Jeśli szukać im patrona to może nim być św. Jadwiga królowa. Nigdy nie popełniła błędów, które popełnił marnotrawny syn, nie popełniła bo znała tą ewangelię, bo ją przeczytała, przemedytowała. Jadwiga nie naśladowała syna marnotrawnego w jego upadku, ale naśladowała go w jego powstaniu. Spójrzmy na syna marnotrawnego. Po pierwsze: zastanowił się, po drugie postanowił i po trzecie wykonał.

To także ważne dla nas. Najpierw rozważać słowa i czyny Jezusa, następnie zastanowić się nad sobą, obudzić w sobie pragnienie naśladowania Jezusa i wreszcie zastosować to w życiu, w praktyce.

Klimat dzisiejszej Ewangelii jest niezwykle i Boży i ludzki. Ojciec kocha syna. Kocha dlatego szanuje także jego wolność. Potem traci go, przeżyje jego utratę, w końcu go odzyskuje. Jest w tym opowiadaniu wszystko: jest dramat i jest miłosierdzie.

Patrząc na życie królowej Jadwigi zestawiamy dwa momenty i dwa miejsca. Katedra na Wawelu i jej rozmyślania przed cudownym czarnym krucyfiksem i szpital tu w Bieczu, który ufundowała jako decyzję podjętą na rozmyślaniu. Szpital średniowieczny pełnił inną rolę niż dziś pełni szpital. Szpital był i porodówką i hospicium i hostelem. Szpital był domem dla wielu ludzi. Był miejscem, w którym można było pomóc.

Jest ścisły związek między tym co się wydarzyło na Wawelu a tym co się wydarzyło w Bieczu.

Wawel – rozmyślanie. Biecz – działanie. Najpierw rozmyślanie, a następnie działanie, a nie na odwrót. Ta koncepcja nowej duchowości została wyrażona  w trzech postawach:  1. Mieć Chrystusa przed oczami, 2. Mieć Jezusa w swoim sercu i 3. Mieć Go na rękach.

Na predelli ołtarza Cudownego Krucyfiksu zwanego Czarnym krucyfiksem królowej Jadwigi znajduje się następujący napis: „Ten wizerunek Zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego, który w ołtarzu tym z należną czcią jest przechowywany, przemówił (jak przodków niesie podanie) do św. Jadwigi królowej Polski, córki Ludwika króla węgierskiego i polskiego, Władysława Jagiełły pierwszej małżonki, świątobliwością doskonałej za życia, po śmierci zaś  różnymi cudami sławnej.

Ty zatem przechodniu znamiona ran tego Pana Twojego bez głosu do ciebie przemawiające słysz i jak wdzięczny wobec nich masz być, w sobie rozważaj”.

Napis składa się z dwu części. Pierwsza jego część opowiada, że na tym miejscu doszło do niezwykłej rozmowy, rozmowy duchowej, rozmowy mistycznej między Jezusem a królową Jadwigą. Nie znamy treści tej rozmowy. Według jednej tradycji były to słowa Jadwigo, ratuj Litwę, według innej tradycji słowa: Czyń co widzisz! Nie znamy treści tej rozmowy, ale znamy decyzje, które wtedy podjęła. Całe swoje życie konsekwentnie stała przy mężu, myślała o Polsce i jej przyszłości angażując się i w zajęcie Ziemi Halickiej i w  odzyskanie Ziemi Dobrzyńskiej. Nie ustawała w nadziei, że da królestwu Polskiemu dziedzica. Dbała o kulturę podnosząc ją na niespotykany dotąd poziom. Ona pierwsza założyła bibliotekę, założyła skryptorium, doprowadziła o założenia Wydziału Teologicznego. Przez całe życie konsekwentnie opowiadała się za wsparciem młodego chrześcijaństwa na Litwie.  Swoje zadanie wypełniła do ostatniego dnia jej młodego życia. Druga część napisu odnosi się do każdego z nas. Brzmi następująco: Ty zaś przechodniu, pielgrzymie stojący na tym samym co ona miejscu, rozważaj wymowę ran Chrystusowych i według tego co widzisz postępuj.

Tym na co patrzyła i co widziała na Krzyżu była tajemnica miłości Boga do człowieka, wielka tajemnica Bożego Miłosierdzia, to co tak pięknie i lapidarnie zapisał ewangelista w słowach: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał”. Mieć obraz Chrystusa ukrzyżowanego przed oczami, odnieść go do siebie, jako do tego, który dostąpiłem udziału w  Bożym Miłosierdziu i wzbudzić sobie pragnienie, by za nim postępować, a następnie mieć go w rękach czyli nieść Chrystusa w swoich rękach, zanieść Chrystusa ludziom potrzebującym Bożego Miłosierdzia i ludzkiego miłosierdzia, pomagać im nieść krzyż gdy słabną, gdy chorują, gdy upadają. Podnosić ich z kolan do tego, by mogli podnieść wzrok i zobaczyć Ojca, który gotów jest dać im najlepszą szatę, pierścień na rękę i sandały na nogi.

Być jak Jadwiga, Marią trwającą na modlitwie przed Jezusem i Martą troszczącą się o zaspokojenie wszystkich niezbędnych potrzeb. Nie wystarczy być tylko Marią, ani nie wystarczy być tylko Martą. Trzeba być i Marią i Martą. Wtedy gdy jesteśmy na modlitwie jesteśmy Marią, wtedy gdy jesteśmy w pracy jesteśmy Martą. Jadwiga tak doskonale potrafiła w swoim życiu wyrazić.  Tylko wtedy gdy będziemy wpatrzeni w oczy Jezusa, będziemy mieli Jego oczy, oczy pełne miłości, miłości przebaczającej, jak oczy ojca z dzisiejszej ewangelii. Pobożność czasu, królowej Jadwigi obok form podstawowych, najczęściej mówionych, większe znaczenie przypisała modlitwie myślnej, tej bez wypowiadanych głośno słów. To modlitwa, która polega na wpatrywaniu się w Jezusa, a więc modlitwa adoracyjna, także ta pokomunijna, to modlitwa, która polega na czytaniu i rozważaniu słów Ewangelii, która jest odczytywana w kościołach, która powinna być także odczytywana w naszych domach, to modlitwa, która nas prowadzi od Ewangelii na kartach biblijnych do ewangelii, którą mamy wprowadzać w nasze życie. Przyjmijmy więc wezwanie z predelli ołtarza krzyża Pana Jezusa Ukrzyżowanego z katedry na Wawelu: Ty zatem przechodniu znamiona ran tego Pana Twojego bez głosu do ciebie przemawiające słysz i jak wdzięczny wobec nich masz być, w sobie rozważaj”.

Zaszufladkowano do kategorii Rekolekcje | Dodaj komentarz

Spotkanie opłatkowe Sodalicji 14.01.19

Fotogaleria: przygotowanie stołu, Msza sw., nabożeństwo, życzenia, kolędowanie, rozmowy… Było nas sporo (38), cztery osoby przybyły z sodalicyjnej wspòlnoty w Bieczu, towarzyszyly nam Siostry jadwiżanki, i – jak zawsze o.przeor Zbigniew Czerwień i nasz ks.kapelan Jacek Urban. Piękny, radosny czas !

Zaszufladkowano do kategorii Spotkania opłatkowe | Dodaj komentarz

Wieczór skupienia w Łagiewnikach

14 grudnia w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach mogliśmy uczestniczyć w adwentowym wieczorze skupienia, który stał się dla nas czasem niezwykłych rekolekcji.
Spotkanie rozpoczęło się w kaplicy Świętych Obcowania, zwanej ,,węgierską”, w Bazylice Dolnej Sanktuarium. Koronka do Miłosierdzia Bożego, prowadzona przez Siostry jadwiżanki poprzedziła konferencję ks. Janusza Kościelniaka pt.,, Ku Temu, który łzy powróci…”
Ksiądz Kościelniak posługuje jako jeden z duszpasterzy Grupy Wsparcia dla Rodzin Dzieci Utraconych. Konferencja przybliżyła nam charakter tej wspólnoty, abyśmy mieli głębsze rozeznanie kim są ci, których możemy otaczać modlitwą. Potrzeba stworzenia takiej grupy zrodziła się… w konfesjonale. Wstrząsające świadectwa bliskich po śmierci dziecka, uświadomiły kapłanom rozmiar problemu; pokazały, jak wiele jest osób, w pewnym sensie – porzuconych, pozostawionych samym sobie. Do wspólnoty zaproszony jest …,,każdy doświadczający bólu z powodu zmarłego dziecka, utraconego z przyczyn naturalnych, w wyniku choroby lub na skutek działania ludzkiego; każdy zadający sobie pytanie o sens dotykającego go doświadczenia; każdy, kto odczuwa żal i smutek, tęsknotę, czy nawet złość ma swoje miejsce w tym zgromadzeniu. Chcemy wspierać się wzajemnie, być ze sobą, okazywać wzajemne zrozumienie.”
Jak wynikało z przejmującej wypowiedzi ks. Kościelniaka, uwrażliwienie na stronę duchową jest priorytetem w działaniach grupy; wbrew pozorom, znacznie łatwiej jest zaspakajać potrzeby natury materialnej. Kapłan przedstawił ujęte w perspektywie psychologicznej etapy przeżywania żałoby, by pomóc nam zrozumieć, jak delikatnym i trudnym zadaniem jest towarzyszenie osieroconym rodzinom. Czasem, w obliczu nieszczęścia, milczenie staje się jedyną możliwą do przyjęcia postawą.
W każdym przypadku, tak różnych przecież odsłon tragedii – od samobójstwa, nieuleczalnej choroby, po poronienie – rodzic obarcza się winą; regułą jest postrzeganie cierpienia dziecka, jako kary za grzechy rodziców. „A przecież Jezus nie jest okrutnym sędzią skazującym dzieci na śmierć” – jak pisze ks. Kościelniak w rozważaniach drogi krzyżowej w modlitewniku przeznaczonym dla tych rodzin – ,,Tylko w Jezusie możemy szukać sensu tego paradoksu: miłości Boga i śmierci dziecka”.
Realną pomocą świadczoną w ramach wspólnoty, oprócz wsparcia duchowego i psychologicznego, jest poradnictwo prawne. Na mocy obowiązującego prawa ciału dziecka, bez względu na czas trwania ciąży, należny jest szacunek przysługujący każdemu zmarłemu. Często rodzice zmarłego w wyniku poronienia, lub urodzonego martwego nie wiedzą, że mają prawo m.in. do wydania ciała i jego pochowania . A istnieją konkretne rozwiązania – np. w miejscowości Morawica jest cmentarz dla nienarodzonych, gdzie dokonuje się bezpłatnych pochówków, według rytu uzgodnionego z rodziną.
Taka wiedza byłaby przydatna pogrążonym w bólu, nierzadko bezradnym wobec dramatycznych wyzwań. Ale nie wszyscy mają szansę do niej dotrzeć. Zauważalny jest opór przed podejmowaniem tego ciężkiego tematu, a nawet przed prostym informowaniem w parafiach o tak pożytecznych inicjatywach, jak np. Ogólnopolska Pielgrzymka Rodzin Dzieci Utraconych do Sanktuarium w Łagiewnikach. Wytłumaczyć to można jedynie lękiem podszytym grozą, jaki temat ten wywołuje. Jeśli ten rodzaj nieszczęścia budzi lęk, to dotkniętych nim – wyobcowuje; takie naznaczenie społeczne staje się wtedy jeszcze jedną z udręk . Tym mocniej trzeba nam starać się, by tę blokadę przełamywać i jak najskuteczniej nagłaśniać, że jest takie miejsce, jest taka wspólnota… Dalszą część adwentowego wieczoru wypełniła Msza święta w intencji doświadczonych utratą dziecka rodziców i rodzin, z ich licznym udziałem, odprawiona w Bazylice Głównej Sanktuarium. Homilię wygłosił kapelan Sodalicji jadwiżańskiej – ks.prof. Jacek Urban. Podkreślił potrzebę indywidualnego spotkania z Jezusem, czemu sprzyja czas Adwentu ; zachęcił do odkrywania – kim Jezus jest dla mnie, a więc co stanowi istotę mojego osobistego credo, mojej własnej wiary. W konkluzji wskazał na drogę św. Jadwigi Królowej; wiara Jej, ukierunkowana ,,chrystologicznie i chrystocentrycznie”, pozwalała trwać w niezachwianej bliskości z Bogiem. Po Eucharystii, w Obecności Najświętszego Sakramentu nastąpiło zawierzenie Bożemu Miłosierdziu zmarłych dzieci, a między nimi także Elżbiety Bonifacji. Można powiedzieć, że to właśnie osoba córki naszej Patronki i Władysława Jagiełły, chrześniaczki papieża przeznaczonej na przyszłego władcę Polski, a zmarłej w trzecim tygodniu życia – symbolicznie przyprowadziła Sodalicję jadwiżańską na wieczór czuwania do Sanktuarium łagiewnickiego.
Do Grupy Wsparcia dla Rodzin Dzieci Utraconych wystosowane zostało zaproszenie do uczestnictwa we Mszy św. w intencji rodziców po stracie dziecka, również tego nienarodzonego, 13 lipca w Katedrze Wawelskiej, w rocznicę śmierci Elżbiety Bonifacji, a także do wspólnej Adoracji Najśw. Sakramentu. Aktem wieńczącym wieczór czuwania w Łagiewnikach było indywidualne błogosławieństwo udzielone przez duszpasterza wspólnoty ks. Kościelniaka.

Grupa Wsparcia dla Rodzin Dzieci Utraconych spotyka się w Łagiewnikach w każdy drugi piątek miesiąca, Msza św. o godzinie 18.

Magda

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Sprawozdanie ze spotkania Sodalicji Świętej Jadwigi Królowej w dniu 12 listopada 2018 roku

  1. W spotkaniu wzięło udział 14 osób wg listy obecności.
  2. Po Mszy świętej w kaplicy cudownego Obrazu Matki Bożej na Piasku wszyscy uczestnicy udali się przed ołtarz św. Jadwigi, by modlić się o zgodę i pokój w naszej ojczyźnie.

Nabożeństwo u uświetniał chór Harfa, który wykonał wspaniały koncert patriotyczny z okazji 100 – lecia odzyskania przez Polskę niepodległości .

  1. Wspólne świętowanie miało miejsce w Eliaszówce, na stole dominowały potrawy w naszych narodowych barwach. Uczestnicy dzielili się swoim przeżywaniem święta 11 listopada. Wszyscy cieszyli się z właśnie wydanej, staraniem oo. Karmelitów i Sodalicji, książeczki z homiliami ks.Jacka Urbana wygłaszanymi podczas pierwszego roku odprawiana Mszy św. i nabożeństw przy relikwiach św. Jadwigi w intencji jedności w polskim narodzie.
  2. Wspomnienie o ks. infułacie Januszu Bielańskim.

Wielu z uczestników znało i dużo zawdzięczało ks. Bielańskiemu, dlatego wspominaliśmy dobro, którego doświadczyliśmy od niego. Był przykładem wiary, modlitwy, umiłowania Pana Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie.

  1. Z radością przyjęto informację o ogłoszeniu Sługi Bożego Michała Giedroycia – błogosławionym, co nastąpi 4 czerwca 2019 roku.
  2. Ogłoszenia i sprawy bieżące.

Przewodnicząca p. Ewa Jadach zaprosiła na wieczór skupienia do Sanktuarium w Łagiewnikach ( Kaplica Świętych Obcowania)w dniu 14 grudnia na godz. 16.00.

Zaszufladkowano do kategorii Sprawozdania | Dodaj komentarz

Spotkanie Sodalicji 6.10.18

1. Walne Zgromadzenie Sodalicji Świętej Jadwigi Królowej
2. Nabożeństwo różańcowe i Msza Święta w intencji śp. Ojca Założyciela Sodalicji.

Po zakończeniu Walnego Zgromadzenia członkowie Sodalicji udali się na wspólną modlitwę różańcową i Mszę świętą do kaplicy bł. Michała Giedroycia w Kościele św. Marka Ewangelisty. Modlitwę różańcową rozpoczął ks. kapelan Jacek Urban polecając Bogu duszę świętej pamięci biskupa Wacława Świerzawskiego. Następnie rozpoczęła się Msza święta, przy Matce Bożej “Giedroyciowej”, w miejscu szczególnie umiłowanym przez Biskupa Wacława, gdzie już jako ordynariusz sandomierski, w czasie swoich krótkich pobytów w Krakowie odprawiał Eucharystię, na której gromadzili się zaprzyjaźnieni wierni, w tym członkowie Sodalicji. Podczas homilii został przypomniany list pasterski z 1996 roku, zmarłego przed rokiem biskupa, w którym zakłada on Sodalicję i wyznacza cele tej organizacji. Do najważniejszych należy szerzenie idei piękna i dobra w świecie, a także podejmowanie różnych działań mających na celu pogłębianie wiary i obrony życia.

Na zakończenie ksiądz profesor Jacek Urban zauważył, że Matka Boska Różańcowa jest Matką Zwycięską – tak jak przed wiekami 7. października w Lepanto, tak samo i przed rokiem, kiedy odszedł do Pana założyciel naszej Sodalicji.

Po Mszy św. zebrani wspominali biskupa Świerzawskiego, przypominali wspólnie spędzone chwile i dzielili się tym co zawdzięczają księdzu biskupowi.

Zaszufladkowano do kategorii Spotkania | Dodaj komentarz

10.09.18 – “Na Piasku”

Msza św. w intencji Ojczyzny, ale również w intencji ks. Jacka Urbana
z okazji imienin ( 17 sierpnia), potem spotkanie w “Eliaszòwce” przy
imieninowym torcie malinowym. Omawianie planów na kolejny rok.
Ròwnocześnie odbyło się zebranie Zarządu, który podjął uchwały o
przyjęciu nowych członkòw do Sodalicji (8 osób) oraz o terminie
Walnego Zgromadzenia.

Zaszufladkowano do kategorii Imieniny | Dodaj komentarz

Sodalicja – 13 i 17 lipca w Katedrze Wawelskiej

13 lipca, piątek, Msza św. godz. 17.30

W rocznicę śmierci Elżbiety Bonifacji – w intencji rodziców po stracie dziecka, również tego jeszcze nienarodzonego.


17 lipca, wtorek, Msza św. godz.17.30

W rocznicę śmierci Jadwigi Andegaweńskiej, króla Polski – prośba o wstawiennictwo Świętej  w sprawach Ojczyzny i w sprawach osobistych oraz w intencji śp. Ks. Bp. Wacława Świerzawskiego i zmarłych członkiń Sodalicji : śp. Marii Gumińskiej , śp. Heleny Oborskiej-Malinowskiej i śp. Zofii Sarwy


Zaszufladkowano do kategorii intencje Mszalne | Dodaj komentarz

Uroczystość ku czci Świętej Jadwigi Królowej

Sodalicja licznie uczestniczyła we Mszy sw. odpustowej w Katedrze Wawelskiej (19 osób).

Po Mszy sw. – w oczekiwaniu na posiłek odpustowy ( kuchnia włoska:)

Zaszufladkowano do kategorii Sprawozdania | Dodaj komentarz

Sprawozdanie ze spotkania Sodalicji Świętej Jadwigi Królowej w dniu 14. maja 2018 roku

Przebieg spotkania:

  1. Wspólna modlitwa podczas Mszy świętej koncelebrowanej przed obrazem Matki Bożej Piaskowej. Eucharystia sprawowana była w intencji Ojczyzny oraz w intencji ks. prof. Jacka Urbana w 40-lecie Jego święceń kapłańskich. Homilię wygłosił ks. Jacek, nawiązując do postaci apostoła Macieja. Zwrócił uwagę, że w Polsce mimo, że nie ma grobu apostoła – to należy cieszyć się, iż w Katedrze Wawelskiej znajdują się groby św. Jadwigi i króla Władysława Jagiełły – apostołów Jezusa Chrystusa.
  2. Modlitwa o pokój i zgodę w Narodzie przed ołtarzem św. Jadwigi Królowej ( Nowenna jubileuszowa przed setną rocznicą odzyskania niepodległości)
  3. Spotkanie w tzw. „Eliaszówce” w Klasztorze Karmelitów, poprzedzone wspólną modlitwą, było okazją do świętowania jubileuszu 40 rocznicy święceń kapłańskich kapelana Sodalicji Świętej Jadwigi Królowej, ks. prof. Jacka Urbana.
  • przewodnicząca P. Ewa Jadach przywitała zebranych i złożyła Ks. Kapelanowi życzenia. Życzeniom towarzyszyły upominki.

Nawiązując do rozpoczęcia, przed 40-tu laty, posługi kapłańskiej przez ks. Jacka i do słów Ew. św. Marka (Mk 6, 8) „i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie”, przekazała ks. Jackowi „nową laskę”, bardziej dostosowaną do dzisiejszych czasów, czyli … kijki trekingowe :). Przewodnicząca wyraziła głębokie przekonanie, że dzięki nim ks. profesor zawsze dotrze na spotkania Sodalicji i będzie mógł także relaksować się na łonie natury, by zbierać natchnienia do kolejnych wykładów oraz utrzymywać dobrą kondycję fizyczną.

Każdy z członków Sodalicji świętej Jadwigi miał możliwość osobiście wyrazić księdzu profesorowi wdzięczność za Jego posługę, w listach z życzeniami umieszczonymi w „nowym trzosie”- kolejnym prezencie Sodalicji, którym była niewielka, ale solidna sportowa torba na ramię.

Jak określiła przewodnicząca, były to, ze względu na ich praktyczność, prezenty od „sodalicyjnej Marty”, więc dla zachowania jadwigowej harmonii M&M poprosiła ks. Kapelana o przyjęcie daru od „Marii”. Był to przepiękny kosz kwiatów, których ponętny zapach miał przypomnieć ks. Jackowi niezwykły czas, gdy powoływał go Pan ( „Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść…” Jr 20) i przekazać życzenie, by to „Boże uwodzenie” nadal trwało. Kwiatami pragnęliśmy też wyrazić wdzięczność wszystkich członków sodalicji dla księdza profesora. Dziękowaliśmy, że jest wśród nas i w comiesięcznych Eucharystiach modli się w intencjach, które polecamy Bogu. Dziękowaliśmy za ciekawe wykłady, w których zawsze odnajdujemy nowe informacje o św. Jadwidze.

Na koniec, najmłodsza jak dotąd nasza członkini, Martyna wręczyła swój osobisty dar : wyszyty przez nią haftem krzyżykowym obraz pt. „Przysięga królowej Jadwigi” Józefa Simmlera. Użyła 37 odcieni barw pastelowych na białej kanwie. Jest to, jak wyznał ks. prof. Jacek Urban jego ulubione wyobrażenie świętej Jadwigi.

  • Kolejny etap to wspólna agapa przy włoskich daniach. Tematem rozmów członków sodalicji była bowiem Królowa Bona, czasy jej panowania, zasługi i ciekawostki związane z tą monarchinią. Miejsce spotkania – klasztor Karmelitów sprzyjał rozmowom. Jest to bowiem miejsce, do którego trzy razy w tygodniu pielgrzymowała królowa Bona razem z całym swoim dworem z Wawelu. Klasztor na Piasku ufundowany przez św. Jadwigę był dla królowej Bony miejscem szczególnym. W swoim życiu starała się naśladować wielką Andegawenkę i otaczała czcią pamięć o Niej.
  • Ustalenie terminu kolejnego spotkania na dzień 8 czerwca br.( uroczystość ku czci św. Jadwigi Królowej) w Katedrze Wawelskiej.
  • Zakończenie spotkania wspólną modlitwą.

4. W spotkaniu wzięło udział 21 osób, wg. listy obecności dołączonej do sprawozdania.

Zaszufladkowano do kategorii Sprawozdania | Dodaj komentarz